Zaiste`wolna dyskusja i dociekania` a bany czyli cenzura jak za stalina.
Odrobina histirii: `Gdy umarli wstana z grobow`


KUROPATY – DROGA ŚMIERCI

JAK PRAWDA ZOSTAŁA ODKRYTA

Kuropaty, to historia wielkiej zbrodni i wielkich manipulacji, wzajemnych oskarżeń i tchórzostwa. Głównym bohaterem dokonanych tu zbrodni jest zbiorowa mogiła ofiar komunistycznego ludobójstwa  w uroczysku zwanym przez miejscowych Borem, w pobliżu Mińska.
Uroczysko Kuropaty znajduje się bezpośrednio za obwodnicą Mińska na północ od centrum miasta. Administracyjnie Kuropaty należą do sielsowietu horowiańskiego w rejonie mińskim, w obwodzie mińskim.
Do Kuropat nie prowadzi żadna linia miejscowej komunikacji autobusowej, czy też kolejowej.
Próżno również poszukiwać tej nazwy na mapach i planach miasta.. Aby tam dotrzeć, trzeba dojechać na kraniec Mińska, a dalej przejść pieszo wzdłuż autostrady, uważnie wypatrując wyłaniających się z zza drzew krzyży drewnianych, dużych i małych, przynoszonych tu przez zwykłych mieszkańców, pamiętających o zamordowanych  w latach 1937 – 1941 przez NKWD.
Władza komunistyczna w 1990 roku pogodziła się (z faktem, że społeczeństwo wie o tej zbrodni) i w Kuropatach postawiono duży głaz, na którym napisano, że tutaj, decyzją rządu, powstanie w przyszłości memoriał, pomnik ofiar Kuropat. Tak by się stało, gdyby nie Aleksander Łukaszenka, który od razu wprowadził do telewizji pseudohistoryków, a raczej byłych enkawudzistów, którzy mówili, że nie było żadnych Kuropat.

Dopiero w roku 1988 wyszły na jaw popełnione tu masowe komunistyczne zbrodnie. Głównymi ofiarami byli  Polacy, Białorusini i Żydzi. Polaków i Białorusinów mordowano jako rzekomych szpiegów na rzecz pańskiej Polski, natomiast Żydzi padli  ofiarą obłędnego antysemityzmu Stalina, jak również jego żdowskich towarzyszy zbrodni NKWD  m.in. Trockiego, Kaganowicza, czy też Berii.
Według prof. Jonathana Brenta, Stalin w czasie kolejnych czystek rozprawił się z organizacją partyjną w Leningradzie, potem w Gruzji, myślał o aresztowaniu Wiaczesława Mołotowa, Ławrientija Berii i Nikity Chruszczowa. Przygotowywał wraz z nimi rozprawę z setkami tysięcy sowieckich Żydów, aby pod koniec życia pozamykać wybitnych lekarzy w wytworzonym przez siebie tzw. „spisku lekarzy”. Pozamykał również uczonych, wojskowych i zarządzających gospodarką.

Sowieccy przywódcy byli przerażeni, bo wiedzieli, że Stalin jest całkowicie nieprzewidywalny. Dość jasne dla nich było to, że przygotowuje się kolejna wielka czystka również w aparacie bezpieczeństwa. Wiedzieli o budowie nowych łagrów na Dalekim Wschodzie przygotowywanych przez Gułag. Przygotowywane zbrodnicze plany budowy niemieckich obozów masowej zagłady wzorowane były na sowieckich łagrach Gułagu, jak również  konsultowane z ich specjalistami.
Gdy Białoruś stawiana była na wzór socjalistycznego rozwoju, jawiąc się jaka oaza spokoju, na jaw wychodziły zbrodnicze działania NKWD w Kuropatach. Próby jakiegokolwiek sprzeciwiania się systemowi sprawnie tłumił aparat partyjny.
Jednak zaistniał przełom w tej propagandzie systemu. W popularnej wśród inteligencji białoruskiej gazecie „Literatura i Sztuka”, która była ostoją języka i kultury białoruskiej pojawił się tekst autorstwa inżyniera  Jauhiena Szmyhaliowa oraz historyka sztuki i archeologa Zianona Piaźnika.

W owym tekście „Kuropaty – droga śmierci” autorzy ujawnili informacje zdobywane latami od ludności zamieszkującej okolice Kuropat. Świadkowie opowiadali im o ciężarówkach zwożących do lasu ludzi i rowach pełnych trupów. To wszystko zostało precyzyjnie opisane w „Literaturze i Sztuce” przez Szmyhaliowa i Paźniaka. Wkrótce o sosnowym lesie pod Mińskiem pisano już na całym świecie. Po publikacji artykułu doszło do wielotysięcznej demonstracji. Fakt zbrodni stalinowskiej uznały w 1990 roku komunistyczne władze Białorusi. Zobowiązały się do postawienia memoriału w uroczysku Kuropaty.

Prawda o Kuropatach o 250 tysiącach bezimiennych ofiar Stalina jak wspomniałem dotarła do Białorusinów dopiero w 1988 roku. Zenon Paźniak, późniejszy przywódca opozycji, która wywalczyła deklarację niepodległości Białorusi, opublikował artykuł o miejscu masowej zbrodni w lesie pod Mińskiem, opierając się na relacjach mieszkańców okolicznych wsi i na badaniach archeologicznych.
Po dojściu do władzy Aleksandra Łukaszenki zgłosili się kombatanci-weterani, byli enkawudziści, którzy utrzymywali, że zbrodni w Kuropatach dokonali Niemcy. Kiedy kolejne śledztwo prokuratury wskazało na NKWD, władze nagle zamilkły w tej sprawie.

Na Białorusi zawrzało, a partia musiała rozpocząć oficjalne śledztwo.

Potoczyło się ono szlakami utartymi. Nie zaprzeczano zbrodni wobec istniejących dowodów wykopalisk grobów. Ale w pierwszym okresie postępowania przygotowawczego całkowitą winę przypisano Niemcom,  jak uczynili to Sowieci w komisji Burdenki w Katyniu w 1940 r.
ROZKAZ ARESZTOWAĆ I ZABIĆ
Podobnie jak w zbrodni katyńskiej „pomylono” daty, nie przejmując się zupełnie w owym postępowaniu przygotowawczym, iż zbrodnie w Kuropatach rozpoczęto popełniać jeszcze w latach 30.ub.w.
Rok 1937 zapisał się w historii ZSRR jako początek największych czystek ze „znamionami ludobójstwa” . Józef Stalin oszalały na punkcie spisków, wydał rozkaz bezwzględnej walki z „wrogami ludu”. „Szkodliwa i dywersyjno – szpiegowska działalność agentów obcych państw dotknęła w mniejszym czy większym stopniu wszystkie, albo prawie wszystkie, nasze organizacje zarówno gospodarcze, jak i administracyjne oraz partyjne” – grzmiał Stalin na plenum Komitetu Centralnego w marcu 1937 roku. Rozpoczęły się masowe aresztowania. W lipcu 1937 roku komisarz generalny Bezpieczeństwa Państwowego Nikołaj Iwanowicz Jeżow, szef NKWD wydał rozporządzenie, które w detalach opisywało przebieg operacji aresztowań i mordów.

A priori podawano w rozporządzeniu przybliżoną liczbę osób, które należy aresztować, sposób prowadzenia śledztwa i wyrok jaki miał zapaść. Generalnie osoby podzielono na grupy narodowościowe: Białorusinów, Polaków oraz Żydów. Część z nich z góry była przeznaczona do aresztowania i zamordowania, część zaś na zesłanie na Sybir.
Białoruskie władze partyjne otrzymały rozkaz rozpoczęcia operacji na 5 sierpnia 1937 roku. Do rozstrzelania wyznaczono 2 tysiące osób, do pracy w obozach zesłano 10 tysięcy. W rok później okazało się, iż zlikwidowano 14 tysięcy osób. Każdy kto nosił polskie nazwisko, miał polskich krewnych lub bywał w Polsce mógł zostać aresztowany, oskarżony o szpiegostwo i zamordowany.

Od początku miejscem kaźni było uroczysko Kuropaty (Bór). Jednostki NKWD, zajmujące się aresztowaniem i przewożeniem mieszkańców do Kuropat zwano „czarnymi wronami”. Ich zadaniem było zatrzymanie określonej liczby osób i jak najszybsze zmuszenie ich do przyznania się do winy. Uciekano się przy tym do najwymyślniejszych tortur, po których większość przyznawała się do rzekomej współpracy z polskim wywiadem. To było jednoznaczne z wyrokiem śmierci. Skazanych wywożono do Kuropat i zabijano strzałem w tył głowy. Jak w Katyniu.Ciała zakopywano w zbiorowych mogiłach. Mordy w Kuropatach trwały aż  do ataku hitlerowskich Niemiec na ZSRS, czyli do czerwca 1941 roku.

JAK WALCZONO Z PRAWDĄ
Ostrożne obliczenia mówiły o 500 mogiłach. Każda z nich kryje od kilkudziesięciu do nawet 200 ofiar, co oznacza, że w Kuropatach może spoczywać ok. 100 tys. ofiar zbrodni NKWD.
Jednak Zianon Piaźnik twierdzi, iż zamordowanych w Kuropatach jest co najmniej 2 razy więcej.

Podobnego zdania jest Norman Davies, a według prof. Uniwersytetu Wrocławskiego Zdzisława Winnickiego w Kuropatach NKWD zamordowało powyżej 250 tys. osób.

Od 1991 roku Białoruś jest państwem samodzielnym, ZSRS przestał istnieć, Kuropaty stały się miejscem – symbolem pamięci narodowej. W celu zbadania zbrodni popełnionej w Kuropatach powołano towarzystwo „Martyrologii Białorusi”. Wkrótce  Zianon Piaźnik stanął na czele Białoruskiego Frontu Narodowego. Jednak gdy w 1994 roku prezydentem Białorusi został wybrany Aleksander Łukaszenka wszystko się zmieniło, Kuropaty przestały zaś odgrywać rolę spoiwa społeczeństwa, a oficjalna historiografia ponownie zaczęła wychwalać Armię Czerwoną.

O zbrodniach stalinowskich nowy prezydent Aleksander Łukaszenka milczał, popierając, a raczej inspirując prowadzoną przez państwowe organy akcję dezinformacji.
Następnie Zianona Paźniaka oskarżono o antyrosyjski nacjonalizm, który w przypadku zbrodni popełnionej w Kuropatach fałszywie oskarżył ZSRS, podczas gdy „faktycznie” Białorusinów, Polaków i Żydów zamordowali Niemcy.
Łukaszenka nigdy publicznie nie wspomniał o Kuropatach, nigdy też nie pojawił się tam publicznie, skupiając się na rozdawaniu orderów bolszewickim weteranom.
Na terenie zbrodni o powierzchni ok. 30 ha odkryto 510 mogił o rozmiarach
ok. 3 x 3 m  -  6 x 8 m i większe. Podczas ekshumacji odkryto szczątki ludzkie ( ok. 313 czaszek i kości, 340 protez zębowych z żółtego i białego metalu), rzeczy osobiste ( grzebienie, szczoteczki do zębów, mydelniczki, torebki, obuwie, resztki odzieży), a także 177 łusek i 28 pocisków. 164 łuski rewolwerowe i 21 pocisków pochodził z rewolweru typu Nagant (popularnie Nagan) i łuski z pistoletu TT, broni cywilnej pracowników NKWD. Znaleziono również łuski z pistoletów  typu Browning i Walther. Broń taka produkowana była również przed rokiem 1941 ; nierzadko nagradzano nią kadry  kierownicze NKWD. 55 świadków ze wsi  Cno – Jodkowo , Podbłocie i Drozdowo zeznało, iż w latach 1937 – 1941 pracownicy NKWD przywozili do Kuropat ludzi w zamkniętych samochodach, a następnie ich rozstrzeliwali . Istnieją również zeznania pracowników NKWD, którzy przeprowadzali egzekucje.

Potwierdzono, że ofiarami mordu w Kuropatach, byli zarówno Białorusini, jak i Polacy i  Żydzi. W czasie ekshumacji znaleziono m.in. męski grzebień, na którym znajdowały się napisy w języku polskim: „ciężkie chwile więźnia, Mińsk 25.04.1940. Myśl o was doprowadza mnie do szaleństwa z jednej strony, zaś z drugiej: 26 kwietnia rozpłakałem się - ciężki dzień”, - medaliki z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej-. - Buty i kalosze z polskimi znakami firmowymi, czy emaliowany kubek z napisem na denku - Warszawa.-

WANDALIZMY
Nadanie Kuropatom statusu historyczno – kulturowego zabytku pierwszej kategorii w 1993 roku wymuszone było koniecznością ochrony mogił przed szabrownikami. Wiosną 1995 roku szabrownicy rozkopali ponad 10 grobów, a szczątki ludzkie zostały rozrzucone wokół.
Jesienią 1998 roku z mogił zostały wyciągnięte kości pochowane po ekshumacji przeprowadzonej przez przedstawicieli komisji śledczej.
W kwietniu 1999 roku wandale rozkopali 6 grobów, w październiku kolejne cztery. Niektóre z nich zostały rozkopane do głębokości 1,8 m na powierzchni 4 - 5 m2. Obok mogił leżały resztki i fragmenty rzeczy osobistych ofiar.

Jak zaznaczył archeolog Mikołaj Krywalcewicz, charakter rabunku świadczył o dobrze zorganizowanej i przygotowanej akcji. W Kuropatach krzyże stawiają ludzie, którzy nie wiedzą, gdzie zginęli ich dziadkowie lub ojcowie. Niestety krzyże każdego roku niszczone przez „nieznanych sprawców”.
Lawon Barszczeuski, białoruski opozcyjonista:
"Prawda odkryta o Kuropatach i o innych miejscach zbrodni stalinowskich była skrzętnie ukrywana. Miał powstać memoriał o zbrodniach stalinowskich, nie powstał. W interesie władzy nigdy nie leżało, by powstał tam memoriał o zbrodniach stalinowskich.

Natomiast wzniesiono kilka pomników Stalina w czasie rządów Aleksandra Łukaszenki..

Było kilku archeologów, którzy wiedzieli o tym, jeszcze chyba od początku lat 70-tych. Jednak w czasach przed pierestrojką nie mogli o tym mówić. Zniszczono by ten teren, wywieziono by zwłoki gdzie indziej i nikt by się nawet o tym nie dowiedział w tych czasach. Dopiero kiedy już moskiewska prasa pisała o miejscach zbrodni stalinowskich, wtedy Paźniak nagłośnił swoje odkrycie.
Zenon Paźniak z kolegami robili wywiady z mieszkańcami najbliższych wsi, którzy jeszcze pamiętali te czasy, mogli o nich świadczyć. Jeszcze w tamtym czasie żyli. Zgromadził dużo materiału, także archeologicznego. Wtedy w 1988 roku w tygodniku „Literatura i mastactwa” udało się opublikować materiał, który był wtedy sensacyjny. Tego tygodnika w ogóle nie można było znaleźć, wykupiono. Ludzie mówili o nim.
Artykuł oparty był na rozmowach ze świadkami tych wydarzeń na , ale nie tylko. Paźniak był archeologiem, znalazł tam może w sześciu, siedmiu miejscach, czaszki, kości, w dużej ilości. Musiał jednak pracować ostrożnie, żeby nie zauważono, że coś robi.
Na początku władze mówiły, że to nie może być, czegoś takiego nie było. Powstała jednak komisja akademii nauk, która dowiodła istnienia grobów. W jej skład wchodzili archeolodzy, którzy znaleźli groby, gdzie było po 100 osób, po 50, po 300. Wtedy już nie dało się tego ukryć. Inna wersja powstała później - skoro już znaleziono te zwłoki, to trzeba mówić, że to Niemcy są sprawcami. Niemcy oczywiście zabili wielu ludzi pod Mińskiem, ale akurat nie w tym miejscu. O tym też świadczyli ludzie z wsi pod Kuropatami, że Niemcy tam nie rozstrzeliwali.
Pod koniec lat 90-tych powstała komisja złożona z tzw. kombatantów, weteranów NKWD, którzy napisali, że tam Niemcy rozstrzeliwali. Wtedy prokuratura musiała zareagować, bo przecież ustaliła wcześniej, że to były zbrodnie stalinowskie, powstał też raport na ten temat w 1990 roku. Żeby to rozpatrzeć na nowo, utworzono nową komisję, z archeologów akademii nauk już bez Zenona Paźniaka, który był na emigracji. Ta komisja nawet znalazła kilka jeszcze bardziej dokładnych dowodów, że rozstrzeliwano tam w 1940 roku również Polaków. Znaleziono pewne resztki papierów, z polskimi literami. Ta komisja więc stwierdziła po raz kolejny, że to zbrodnia stalinowska.

Wtedy sprawę przemilczano. Nie było już słychać o kombatantach, ale też nie powstał pomnik. Ten memoriał, którzy ludzie tworzą każdego roku, przynosząc krzyże, niszczą po cichu wandale, można sobie wyobrazić kto. Każdego roku można znaleźć dziesiątki połamanych krzyży, kilka razy były niszczone znaki pamięci, które były postawione przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Clintona. Choć to ławka z granitu, którą trudno zniszczyć, to chyba z pięć razy ją dewastowano".

Władze Białorusi nie reagują na akty wandalizmu. Uszkodzenia znaków pamiątkowych i krzyży w Kuropatach miały miejsce dziesiątki razy. Pod koniec lat 90. została złamana metalowa tablica z napisem „Pokutnikom Białorusi” na Krzyżu Pokuty. W maju 2003 roku złamano 10 krzyży, a w 2004 roku z kamienia węgielnego skradziono tablicę pamiątkową, a nowa, zamontowana w 2005 roku zniknęła po tygodniu. W grudniu 2005 roku dwukrotnie namalowano swastyki i napisy satanistyczne na pomniku zabitych na uroczysku Żydów.
W podręcznikach szkolnych wydanych na Białorusi temat Kuropat jest pominięty.
W 1994 roku uroczysko Kuropaty odwiedził m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton. Przekazał wówczas w darze „od narodu amerykańskiego narodowi Białorusi na pamiątkę” granitową ławkę, którą później zaczęto nazywać potocznie „ ławką Clintona”. Pomnik wielokrotnie był niszczony. Oficjalnego pomnika nie ma do tej pory: - Praktycznie jest to teraz memoriał stworzony przez ludzi. Każdego roku przynoszą kilkadziesiąt nowych krzyży. Mimo tego, że są zawsze niszczone przez wandali, jest ich coraz więcej i coraz więcej w tym lesie.
Oczywiście, że oficjalni historycy nie mogą zajmować się tym tematem. Jest naturalnie młodzież, są historycy amatorzy i wyrzuceni z pracy. Oni piszą każdego roku nowe publikacje, związane z Kuropatami i z innymi miejscami stalinowskich zbrodni. Inna rzecz, że władza stara się to przemilczeć.
Sprawa jest do tego stopnia tajemnicza, że nie wiadomo, jak wiele osób może spoczywać w Kuropatach.
Oczywiście. Zenon Paźniak utrzymuje, że pochowano tam nie mniej niż 200 tysięcy osób w ciągu pięciu lat. Oficjalne oświadczenie prokuratury to kilkadziesiąt tysięcy osób, bo część grobów była pusta. Oczywiście, już za sowieckich czasów rozpoczęto wywożenie tych zwłok. Na szczęście nie zdążono tego zrobić przed nagłośnieniem tej sprawy.

Historyk Norman Davis mówi o ćwierć milionie ofiar pogrzebanych w Kuropatach.

Tam jest ponad 200 grobów, 10 na 15 metrów. Teoretycznie może być tak, jak obliczył Zenon Paźniak. Nie chodzi już o ilość ludzi, tego nie można już ustalić. W tym lesie zabito podstępnie olbrzymią liczbę osób.
Czy krewni tych osób, którzy zginęli w Kuropatach próbują się jakoś organizować, szukać prawdy o tym, co się stało?
Tak, kiedy jeszcze byliśmy deputowanymi do Rady Najwyższej, próbowaliśmy dotrzeć do archiwów NKWD. Jednak białoruskie KGB powiedziało wtedy, że te archiwa były wywiezione do Moskwy. Interpelacje do moskiewskiego KGB nie zdały się na nic. Napisano, że nie znaleziono tych archiwów. To straszna rzecz, ale na dzisiaj znamy imiona może 5 czy 6 osób, które odczytano natrafiając na rzeczy pozostałe po zmarłych. Poza tym – z tych dwustu tysięcy, kilkudziesięciu tysięcy – my nie znamy nikogo. Dlatego ludzie przychodzą tutaj i stawiają pomniki, jeśli nie wiedzą, gdzie zostali zabici ich dziadkowie lub ojcowie. Stawiają krzyże i podpisują je, bo to tutaj są mogiły wielkiej części ofiar zbrodni stalinowskiej. Ludzie, którzy nie wiedzą, gdzie znaleźć grób, tak robią. Są symboliczne pomniki, symboliczne napisy.
Praktycznie jest to teraz memoriał stworzony przez ludzi. Każdego roku przynoszą kilkadziesiąt nowych krzyży. Mimo tego, że są zawsze niszczone przez wandali, ich jest coraz więcej i coraz więcej w tym lesie.

W Kuropatach na Białorusi spoczywają też Polacy.

Inicjatywa upamiętnienia oficerów Wojska Polskiego rozstrzelanych na Kuropatach, podjęta przez białoruskiego historyka Igora Kuzniecowa wzbudziła prawdziwe oburzenie w konserwatywnym skrzydle białoruskiej BNF (Konserwatywno-Chrześcijańska Partia Białoruski Front Ludowy).. Jej sekretarz oskarża o chęć zawłaszczenia miejsca pochówku ofiar represji stalinowskich.
Profanacją i prowokacją nazwał sekretarz Konserwatywno- Chrześcijańskiej Partii Białoruski Front Narodowy Walery Bujwał, ustanowienie na uroczysku Kuropaty tablicy pamiątkowej, ku czci oficerów Wojska Polskiego. Tekst publikuje internetowe wydanie pima Arche.
Zdaniem sekretarza, inicjatywa „Za ocalenie Kuropat”, próbuje zmonopolizować miejsce pochówku setek tysięcy ofiar represji stalinowskich, choć jego zdaniem miejsce to powinno należeć do narodu – podkreśla Bujwał.
- Muszę powiedzieć, że dziś nie przyszliśmy tu aby świętować. Byliśmy bardzo zaniepokojeni doniesieniami. Poinformowano nas, że pojawił się tutaj persona non grata, pułkownika Kuzniecow . Po takich ludziach jak on, niczego dobrego nie można się spodziewać. Przekonaliśmy się, że stało się coś niedobrego, choć w minimalnym zakresie.
Kontrowersje wokół Kurapat rozpoczęły się w ubiegłym roku, kiedy mieszkający w Stanach Zjednoczonych Zianon Paźniak – przywódca Konserwatywno- Chrzescijańskiej Parti Białoruski Front Narodowy, nazwał inicjatywę Kuzniecowa „Za ocalenie Kuropat” prorządowym projektem, którego celem jest zniszczenie uroczyska, a samego Kuzniecowa – agentem KGB.
Przypomnijmy, inicjatywa „Za ocalenie Kurapat” upamiętniła Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Represji Stalinowskich tablicą, w miejscu egzekucji tysięcy ofiar. Według historyka Kuzniecowa, pamięć o tych strasznych wydarzeniach powinna żyć wiecznie, dlatego tabliczka przymocowana do drzewa, to tylko początek starań, by w tym miejscu powstał wielki memoriał.
- Chcę podkreślić, że tekst na tablicy zmienił się. Wcześniej używaliśmy terminu „Oficerowie Wojska Polskiego”. Wystąpiłem z inicjatywą i ona była podtrzymana, że to pojęcie trzeba rozszerzyć do; „Pamięci urodzonym na Białorusi żołnierzy Wojska Polskiego, zamordowanych przez NKWD. 1939-1941” , bo tam nie tylko oficerowie zginęli, ale rozstrzelani tam byli również szeregowcy – powiedział Kuzniecow.
Na Kuropatach spoczywają w masowych grobach ofiary egzekucji dokonywanych przez NKWD – zarówno Polacy jak i Białorusini. Według danych białoruskich – kilkadziesiąt do stu tysięcy, według niezależnych historyków, w tym Zenona Paźniaka, który jako pierwszy odkrył masowe groby NKWD – od 100 tys. do 250 tys. Profesor Zdzisław Winnicki z Uniwersytetu Wrocławskiego podaje liczbę 250 tys. Zdaniem historyków, może tu spoczywać także 3872 Polaków z Białoruskiej Listy Katyńskiej.