21

Odp: Wojna światów

Nowa wojna wisi na włosku.

Prezydent Izraela Szimon Peres wyraził w sobotę opinię, że atak na Iran ze strony Izraela i innych krajów "jest coraz bardziej prawdopodobny" .

- Służby wywiadowcze różnych krajów, które zajmują się Iranem, są zaniepokojone i wywierają presję na ich przywódców ostrzegając, że Iran jest gotów do uzyskania broni atomowej - powiedział Peres w wywiadzie dla prywatnej telewizji izraelskiej.

Peres dodał, że "należy zwrócić się do tych krajów aby wypełniły swoje zobowiązania" oraz, że "w grę wchodzi długa lista opcji".


Izraelskie media przypominają, że Izrael przeprowadził niedawno zakrojone na dużą skalę manewry wojskowe symulujące obronę przed atakiem rakietowym na rejon Tel Awiwu oraz dokonał udaną próbę z pociskiem balistycznym z nowym systemem napędu.

Ponadto lotnictwo izraelskie przeprowadziło w rejonie Sardynii wspólne ćwiczenia misji "dalekiego zasięgu" z lotnictwem włoskim, podczas których ćwiczono m.in. uzupełnianie paliwa w powietrzu.

Według sondaży, izraelska opinia publiczna jest praktycznie równo podzielona na zwolenników i przeciwników ataku na irańskie instalacje nuklearne (odpowiednio 41 i 39 proc.).

źródło -  onet.pl

si vis pacem, para bellum.

22

Odp: Wojna światów

Sytuacja między Iranem i Izraelem staje się coraz bardziej napięta. Wiceszef sztabu generalnego irańskich sił zbrojnych zagroził Izraelowi "zniszczeniem", jeśli zaatakuje instalacje nuklearne w Iranie. Dodał, że odpowiedź Iranu "nie ograniczy się do Bliskiego Wschodu". Z kolei Szaul Mofaz, szef komisji spraw zagranicznych i bezpieczeństwa w izraelskim parlamencie ostrzegł, że większość europejskich stolic znajduje się w zasięgu irańskich rakiet. Wcześniej Chiny wezwały do pokojowego rozwiązania kwestii irańskiej broni jądrowej po sugestii zawartej w najnowszym raporcie MAEA, że Teheran pracował nad uzyskaniem głowicy nuklearnej.

- Ośrodek (izraelski nuklearny) Dimona jest miejscem najbardziej dostępnym, które możemy wziąć na cel, a mamy możliwości znacznie większe. Przy najmniejszej akcji Izraela (przeciw Iranowi), będziemy zmierzać do jego zniszczenia - ostrzegł generał Masud Dżazajeri cytowany przez irańską telewizję Al-Alam.

Prezydent Izraela Szimon Peres powiedział w piątek, że wobec impasu, w jakim znalazła się kwestia irańskiego programu nuklearnego, społeczność międzynarodowa jest bliższa rozwiązania militarnego niż dyplomatycznego. Jego wypowiedź poprzedziła ujawniony we wtorek raport Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), z którego wynika, że Teheran prowadzi wszelkiego rodzaju prace badawcze nad bronią nuklearną, mimo że wielokrotnie temu zaprzeczał.


- Nasza odpowiedź na atak nie ograniczy się do Bliskiego Wschodu, mamy gotowe plany reagowania - oświadczył generał Dżazajeri nie precyzując wypowiedzi.

Irańscy wojskowi ustawicznie przypominają, że Teheran, który uważa USA za współodpowiedzialne ewentualnego izraelskiego uderzenia na Iran, mógłby uderzyć w amerykańskie cele wojskowe, głównie w Zatoce Perskiej.

Szaul Mofaz: europejskie stolice są w zasięgu irańskich rakiet

Większość europejskich stolic znajduje się w zasięgu irańskich rakiet - przestrzegł Szaul Mofaz, szef komisji spraw zagranicznych i bezpieczeństwa w izraelskim parlamencie. Wezwał jednocześnie do solidarnych sankcji międzynarodowych wobec Iranu.

- Ktokolwiek myśli, że jest bezpieczny, ten się myli - oświadczył Mofaz w reakcji na ujawnienie zawartości raportu Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), który potwierdza przypuszczenia, że Iran zmierza do produkcji broni atomowej. W obliczu tego raportu - w opinii Mofaza - dla polityki zagranicznej Zachodu nastała "chwila prawdy", wymagająca zdecydowanego przeciwdziałania dążeniom Teheranu.

Mofaz, który ma irańskie korzenie (wyemigrował do Izraela w 1957 roku), podkreślił jednak w wypowiedzi dla izraelskiego radia, że militarna interwencja w Iranie - w odpowiedzi na jego atomowe zbrojenia - byłaby najgorszym rozwiązaniem. - Akcja wojskowa jakiegokolwiek rodzaju, szczególnie w wykonaniu Izraela, jest ostatnim i najgorszym możliwym działaniem, ale wszystkie opcje muszą być na stole, w pogotowiu. Nie zgodzimy się na nuklearny Iran - powiedział szef komisji Knesetu, były wicepremier, były minister obrony i były szef sztabu izraelskich sił zbrojnych, a obecnie deputowany największej partii opozycyjnej Kadima.

Mofaz apeluje natomiast o zaostrzenie międzynarodowych sankcji wobec teokratycznego państwa islamskiego, które jest uznawane przez obecne władze Izraela za największe zagrożenie na Bliskim Wschodzie, a przez poprzednią administrację Stanów Zjednoczonych było zaliczane do tzw. osi zła. - Nadszedł czas na zaostrzenie sankcji wobec Iranu, tak by sparaliżować jego gospodarkę - powiedział Mofaz.

Tymczasem rząd Izraela nie zareagował na razie oficjalnie na raport MAEA. Premier Benjamin Netanjahu zabronił swoim ministrom wypowiadać się na ten temat. Urząd premiera oświadczył jedynie, że raport jest obecnie analizowany i reakcja władz w Jerozolimie nastąpi później.

W ostatnim czasie w mediach pojawiło się sporo doniesień na temat planu interwencji zbrojnej Izraela w Iranie - w celu zniszczenia jego potencjału atomowego. Te spekulacje zdementował wicepremier i minister obrony Ehud Barak. - Wojna to nie piknik (...). Izrael jeszcze nie podjął decyzji w sprawie jakiejkolwiek operacji - powiedział Barak tuż przed ujawnieniem raportu MAEA.

Apel Chin

Wcześniej Chiny wezwały do pokojowego rozstrzygnięcia kwestii i zaleciły Iranowi, by okazał "elastyczność" i "szczerość". - Chiny optują za użyciem pokojowych środków do rozwiązania kwestii irańskiej broni atomowej - zapewnił rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei, dodając, że Chiny wciąż badają raport Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).

Chińskie media zareagowały na raport sceptycznie, ostrzegając przed ryzykiem związanym z ewentualnym użyciem siły. - Nie ma fizycznych dowodów potwierdzających, że Iran produkuje broń atomową - napisała agencja Xinhua. - W irańskiej kwestii nuklearnej opieranie się na podejrzeniach jest bardzo niebezpieczne, a każda akcja zbrojna będzie miała długotrwałe, destruktywne konsekwencje.

Przedstawiciel rządowej organizacji ds. kontroli zbrojeń i rozbrojenia Li Hong ocenił, że chociaż napięcie wywołane raportem zaniepokoiło Pekin, ryzyko wojny jest niewielkie. - Myślę, że sytuacja międzynarodowa pokazuje, że rządy nie poradziłyby sobie z konfliktem zbrojnym z Iranem - podkreślił. - Gospodarka USA jest w kiepskiej formie, a Europa ma swój kryzys zadłużenia.

- W przeciwieństwie do Libii, Iran ma siłę, by kontratakować - powiedział Li.

"Nie cofniemy się ani o krok"

Iran natomiast stanowczo twierdzi, że nie cofnie się ani na krok od swojego programu atomowego. Prezydent Mahmud Ahmadineżad zdecydowanie odrzucił dzisiaj raport Międzynarodowej Agencji Atomowej (MAEA), którego autorzy twierdzą, że Teheran rozwija broń jądrową.

Prezydent zwrócił się do tysięcy ludzi w centrum Teheranu, a jego przemówienie transmitowała na żywo telewizja państwowa.

- Nie cofniemy się ani o krok na drodze, którą zdecydowaliśmy się obrać - ogłosił Ahmadineżad. Dodał, że Iran "nie potrzebuje bomby atomowej".

Według prezydenta, MAEA zdyskredytowała się, popierając "bezpodstawne" twierdzenia USA, że Iran dąży do rozwijania broni jądrowej. "Dlaczego naruszacie godność tej agencji z powodu bezpodstawnych roszczeń Ameryki?" - pytał.

Ambasador Iranu przy MAEA Ali Aszgar Soltanieh powiedział, że kraj "nigdy nie zrezygnuje ze swojego prawa" do rozwijania programu nuklearnego. Iran będzie jednak nadal "przestrzegał zobowiązań w ramach układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej" (ang. NPT), który zakłada m.in. nadzorowanie działań Iranu przez MAEA - dodał Soltanieh, cytowany przez agencję IRNA.

Powiedział, że Teheran "nie pozostawi bez odpowiedzi historycznego błędu", jakim było zaakceptowanie raportu przez dyrektora generalnego MAEA Yukiya Amano.

Wyjaśnił, że Iran chce uzgodnić "odpowiedź" z innymi krajami, które sprzeciwiają się raportowi, głównie z Rosją, Chinami i członkami ruchu państw niezaangażowanych. W jego skład wchodzi ponad 100 państw nie wiążących się z żadnymi blokami politycznymi.

Raport MAEA

W raporcie jest mowa o uzyskanych przez MAEA "wskazówkach", że do 2010 roku Iran realizował różne projekty i przeprowadzał eksperymenty mające na celu opracowanie głowicy atomowej. Przyznano, że niektóre z prowadzonych potajemnie prac, o które podejrzewa się Iran, mogły mieć cele pokojowe, ale "inne są specyficzne dla broni nuklearnej". W raporcie wyrażono opinię, że niektóre z tych prac mogą być kontynuowane.

Formalnie raport nie został opublikowany. Otrzymała go Rada Naczelna (Rada Gubernatorów) MAEA oraz Rada Bezpieczeństwa ONZ, ale agencje prasowe weszły w jego posiadanie.

Raportu MAEA oczekiwano w napięciu; w izraelskich mediach pojawiły się ostatnio spekulacje na temat ewentualnego zaatakowania irańskich obiektów nuklearnych, gdyby nadeszły nowe sygnały o prowadzeniu przez Teheran prac nad bronią jądrową.

Wspólnota międzynarodowa podejrzewa, że celem irańskiego programu nuklearnego jest uzyskanie broni jądrowej. Teheran temu zaprzecza, twierdząc, iż chce tylko produkować paliwo dla elektrowni atomowych.

źródło - onet.pl

si vis pacem, para bellum.

23

Odp: Wojna światów

Kilka rakiet wystrzelonych w nocy z 28 na 29 listopada z południa Libanu spadło na teren północnego Izraela - poinformował izraelski rzecznik wojskowy. Brak informacji o ofiarach.
Według rzecznika, rakiety spadły na terytorium Galilei Zachodniej. - Armia izraelska odpowiedziała atakując sektor, z którego wystrzelono rakiety - oświadczył.
- Armia uważa, że był to poważny incydent i sądzi, że odpowiedzialność za zapobieganie tego rodzaju ostrzałom spada na rząd i armię Libanu - dodał rzecznik.
Izraelskie radio publiczne poinformowało, że wystrzelono łącznie cztery rakiety, z których jedna wyrządziła niewielkie szkody.
Był to pierwszy tego rodzaju atak od wojny w 2006 r. między Izraelem i popieranym przez Iran Hezbollahem, który operował z baz w południowym Libanie.

źródło: wp.pl

Czyżby mała prowokacja...?

si vis pacem, para bellum.

24

Odp: Wojna światów

Iran odpali próbną bombę atomową. Jest data.

Czy wtedy Barack Obama wyda rozkaz ataku?

Prawdopodobnie jeszcze w tym roku - jak wynika z informacji izraelskiego portalu specjalizującego się w tematyce wywiadowczej - Teheran przeprowadzi podziemną próbę atomową. To może zmusić Baracka Obamę do wydania rozkazu zaatakowania Iranu - informuje tvn24.pl.
Irańczycy mają zamiar zdetonować ładunek jądrowy o sile jednej kilotony, podobny do tego jakiego użyła podczas swojego testu Korea Północna w 2006 r. - twierdzi Debka.
Trwa obecnie budowa podziemnych instalacji, które użyte zostaną do przeprowadzenia testu. Nagłaśnianie informacji o rozpoczęciu wzbogacania uranu w ośrodku Fordo koło Kum są tylko - jak twierdzi izraelski portal - zasłoną dymną, która ma odwrócić uwagę od przygotowań do testu atomowego.
Według wcześniejszych informacji Iran miał być gotowy do przeprowadzenia takiego testu dopiero w przyszłym roku. Teheran jednak nie zamierza czekać - chce odpalić próbną bombę jeszcze w tym roku.
W tym czasie w USA trwać będzie kampania prezydencka. Walczący o reelekcję Barack Obama - jak przekonuje Debka - wyda rozkaz ataku.
Nikt nie powinien wątpić, że prezydent Barack Obama jest przygotowany do użycia siły wojskowej aby uniemożliwić Iranowi pozyskanie broni atomowej, jeśli sankcje i dyplomacja zawiodą - powiedział w dzisiejszym wywiadzie dla Bloomberga Dennis Ross, były doradca Obamy.

źródło: o2.pl

Ostatnio edytowany przez Beket (2012-01-10 17:26:52)

si vis pacem, para bellum.

25

Odp: Wojna światów

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/swiat-b … omosc.html

26

Odp: Wojna światów

Nie wiedzialam gdzie ten link wstawic...moze to tylko kolejna teoria spiskowa, ale moim zdaniem jest to bardzo ciekawy artykul i warto go przeczytac..Pamietajmy tez, ze w kazdej plotce jest ziarenko prawdy
http://motyl.wordpress.com/2009/03/01/p … blue-beam/

27

Odp: Wojna światów

Kradzież materiałów radioaktywnych z elektrowni atomowej

Można zrobić z nich bombę?
Egipskie media poinformowały dzisiaj o bezprecedensowej kradzieży, która miała miejsce w budowanej właśnie elektrowni atomowej Dabaa na północnym wybrzeżu Egiptu. Zniknęły pojemniki z materiałami radioaktywnymi - informuje bikyamasr.com.
Złodzieje otworzyli jeden z sejfów z pojemnikami z materiałami radioaktywnymi i zabrali jego zawartość. Drugi sejf wynieśli w całości.
Jak im się to udało? Prawdopodobnie złodzieje wykorzystali ubiegłotygodniowe zamieszki przy budowanej elektrowni. Około 500 osób domagało się wstrzymania budowy elektrowni. Musiała interweniować żandarmeria wojskowa.
Egipski rząd powołał już specjalny zespół do wyśledzenia skradzionych pojemników.

źródło o2.pl


tak to jest jak dzikusom daje się dostęp do nowoczesnych, kosztownych i niebezpiecznych technologii. teraz na odpowiednim rynku pojawi się oferta na super towar do budowy brudnej bomby...

si vis pacem, para bellum.

28

Odp: Wojna światów

Wielkie ruchy i przesilenia w światowej gospodarce i polityce, rozwój państw Bliskiego Wschodu, wreszcie gorączkowa aktywność lub przeciwnie – bierność starych, wielkich potęg czynią wybuch wielkiego konfliktu w tym regionie czymś właściwie nieuchronnym – uważa jeden z najbardziej wpływowych analityków i strategów rosyjskich Siergiej Karaganow, zwany "moskiewskim Kissingerem".

Nie przestaje mnie zdumiewać, że w mediach tak mało uwagi poświęca się rosnącemu na naszych oczach z każdym dniem prawdopodobieństwu wybuchu wojny lub serii wojen na Bliskich Wschodzie. Obserwatorzy i analitycy, idąc trop w trop za zachodnimi środkami masowego przekazu, z których zwykli czerpać większość informacji, oceniają kryzys za kryzysem, nie usiłując nawet nakreślić spójnego obrazu. Tymczasem wiele czynników makrogeopolitycznych i makrogeoekonomicznych zdaje się przesądzać o konflikcie, szczególnie fakt, że tak prędko nastąpiło "nowe rozdanie" w dziedzinie wpływów i sił, faworyzujące szczególnie kraje azjatyckie.
Na naszych oczach dokonała się dwojaka rewolucja energetyczna. W latach 90., świętując zwycięstwo nad komunizmem, Zachód przegapił chwilę, w której większość światowych zasobów surowców energetycznych, dotąd znajdujących się pod kontrolą korporacji transnarodowych, stała się własnością państw je wydobywających i koncernów krajowych. W latach 2000 zaś rozwój nowych państw przemysłowych wywindował ceny paliw i surowców – w rezultacie zaś środki napłynęły ogromną falą do krajów zajmujących się wydobyciem, w tym do Rosji. W drugiej połowie lat 2000. tylko kraje OPEC zarabiały około tryliona dolarów rocznie: stanowi to skok o rząd wielkości w stosunku do poprzednich dekad.

Jednocześnie obserwujemy postępujące słabnięcie wszystkich instytucji, zarządzających ładem międzynarodowym – już to politycznym, już to gospodarczym – na poziomie ponadpaństwowym. Spadła ranga ONZ, MFW, słabną kolejne instytucje. G8 stanowi swoistą parodię "rządu światowego", coraz bliżej takiej kondycji jest również G20. Ani BRICS [skrót, oznaczający w analizach makroekonomicznych pięć "tygrysów" lat 2000: Brazylię, Rosję, Indie, Chiny i RPA], ani SOW [Szanghajska Organizacja Współpracy, skupiająca Rosję, Chiny i cztery republiki środkowoazjatyckie: Kazachstan, Kirgistan, Uzbekistan i Tadżykistan] nie kwapią się, by wchodzić w ich buty. Na naszych oczach dokonuje się "renacjonalizacja stosunków międzynarodowych". Inicjatywę przejmują i sprawują nie którakolwiek z instytucji ładu międzynarodowego, nie organizacje pozarządowe, jak przypuszczano jeszcze niedawno – są to po dawnemu samodzielne, suwerenne państwa. Ich możliwości są jednak słabsze niż dawniej za sprawą globalizacji gospodarczej i informacyjnej: nawet kraje autorytarne nie są w stanie zrekompensować utraty tej cząstki władzy.

Równolegle ma miejsce zjawisko trudne do wytłumaczenia na płaszczyźnie racjonalnej: powrót do ideologii na poziomie światowej polityki. Osłabiony i zepchnięty do defensywy w rywalizacji z "nowymi" krajami Zachód nie tylko wrócił do prozelickiego zapału w głoszeniu demokracji, ale wręcz gotów jest to robić zbrojnie. Równolegle postępuje "reideologizacja" na płaszczyźnie religijnej, szczególnie w świecie muzułmańskim, a także w relacjach między kręgiem islamu a innymi kulturami i cywilizacjami.

Tę wizje chaosu umacnia brak sprawnych narzędzi, pozwalających na analizę współczesnego świata. Stare kraje i ich intelektualiści nie mogą lub nie chcą tłumaczyć współczesnych zjawisk; nowe jak na razie tego nie potrafią. Debaty o stanie światowej gospodarki i polityki zwykle obciążone są pustosłowiem, niedopowiedzeniami lub zwykłym kłamstwem. Starczy dodać do tego kryzys systemowy, jaki zgodnie z przewidywaniami dotknął UE, spadek notowań USA po dwóch poważnych porażkach wojskowych i politycznych oraz prestiżową porażkę amerykańskiego modelu gospodarczego – i obraz jest już prawie pełny.

Nieuchronność nowego konfliktu

Jak się wydaje, przesłanek, które pozwalałyby przewidywać niebezpieczeństwo wybuchu nowej wojny światowej, jest aż za wiele. Osobiście przekonany jestem, że wybuchłaby ona już dawno, gdyby nie mistyczny lęk, jaki wywołuje zachowany potencjał jądrowy Rosji i USA oraz mniejsze, lecz również niewiarygodnie groźnie arsenały innych krajów.

Nawet jednak, jeśli ten stan rzeczy nadal wyklucza możliwość wybuchu wojny światowej, to na "szeroko pojętym" Bliskim Wschodzie, w strefie od granicy indo-pakistańskiej po Maghreb, perspektywa konfliktu na dużą skalę lub ich serii nadal rośnie. Konflikty takie wydają się w tej chwili właściwie nieuchronne. Przesłanki do nich stanowią już choćby wyżej wspomniane "makroprzesłanki": równie istotne są jednak wydarzenia na poziomie regionalnym. W Pakistanie, który przegrywa rywalizację gospodarczą z Indiami, na serio obawiają się, że w przypadku kolejnej prowokacji w rodzaju ataku na hotel w Bombaju Delhi będzie zmuszone do odpowiedzi - i nie sposób powiedzieć, co mogłoby uchronić Islamabad od porażki prócz groźby użycia przezeń broni jądrowej.

Iran, zmierzający krok za krokiem ku posiadaniu własnej broni jądrowej, który w ostatnich latach dodatkowo urósł w siłę za sprawą "szyityzacji" i osłabienia Iraku, swego najbliższego sąsiada i konkurenta, niepokoi tradycyjnych sojuszników w sunnickich królestwach Zatoki Perskiej. W Izraelu, bez względu na duży potencjał jądrowy i potężne siły zbrojne coraz częściej dochodzą do głosu nastroje, które można określić jedynie mianem "bliskich panice". "Arabska wiosna" i początek upadku kolejnych nieprzyjacielskich, lecz relatywnie słabych reżimów, z którymi można było się porozumieć, tylko umacnia ten stan, czemu trudno się dziwić, skoro reżimy te po kolei zastępowane są przez rządy mniej stabilne, mniej odporne na postulaty demosu, mówiąc wprost – będące często zakładnikami tłumu. To zaś oznacza bardziej antyizraelskie.

Jak na razie Izrael wstrzymuje się od naniesienia uderzenia w irański arsenał jądrowy, rozumiejąc, że relatywnie niewiele może na tym skorzystać, za to prawdopodobieństwo wybuchu konfliktu w regionie rośnie wielokrotnie. Iran na przy tym, prócz jądrowych, inne skuteczne narzędzia destabilizacji i tak zapalnego obszaru. Prócz Izraela, do akcji nie kwapi się również Waszyngton, który nie zamierza przed wyborami prezydenckimi zaangażować się w jeszcze jedną wojnę, przegrawszy ostatnio dwie. Izrael można by zapewne wstrzymać, jeśli Teheran zgodziłby się nie przekraczać progu i nie wchodzić w posiadanie broni jądrowej. Świat, dość krótkowzrocznie, nie zaproponował jednak Iranowi żadnych gwarancji w tej sprawie, strasząc go jedynie sankcjami. Tymczasem w samym Iranie coraz wyraźniejszy jest konflikt w łonie samej elity rządzącej – i część polityków gotowa jest sprowokować wojnę, chcąc skonsolidować kraj i nie dopuścić do jego rozpadu. Przed podobnym dylematem stoją również najbardziej ostrożni i umiarkowani spośród Izraelczyków: nietrudno im będzie w którymś momencie dojść do wniosku, że skoro cały region i tak czeka fala wojen i destabilizacji, uderzenie w najgroźniejszego przeciwnika, choćby z myślą o jego czasowym osłabieniu, może i tak stanowić nie najgorsze wyjście z sytuacji.
Tymczasem fundamentalistyczne sunnickie królestwa Zatoki Perskiej, które przez ostatnie dziesięciolecie czerpały niewiarygodne zyski, liczone w petrodolarach, podjęły pierwsze kroki by – co skądinąd całkowicie zrozumiałe – doprowadzić do "przełożenia" swego znaczenia finansowego na wpływy polityczne. Pierwszy kierunek ofensywy wyznacza tradycyjny spór z "laickimi" lub szyickimi państwami Zatoki Perskiej, wśród nich – z Iranem, rosnącym w siłę mimo sankcji i zdolnym do jakościowego zwiększenia swego znaczenia w przypadku uzyskania arsenału jądrowego.

Tymczasem świeckie i sunnickie państwa są niesłychanie podatne na uderzenia ze względu na panującą w nich nierówność społeczną, utrzymywanie się ogromnych mas ludzkich na krawędzi wegetacji, drastyczną, nawet jak na Trzeci Świat, korupcję. Warto odnotować, że do zrywów "arabskiej wiosny" doprowadziły nie tyle osławione "sieci społeczne", których znaczenie w krajach arabskich jest marginalne, lecz katarskie i saudyjskie zaangażowanie i pieniądze, w tym katarska "Al Dżazira".

Twierdzę również, że to sunnickie petrodolary i pragnienie obalenia "świeckiego", bliskiego szyitom i sympatyzującego z Iranem Assada stoi w znacznej mierze za zbrojnym zrywem w Syrii, choć w tym akurat przypadku nie należy lekceważyć wewnętrznych powodów dla tego wybuchu. W całościowym obrazie nie może również zabraknąć Afganistanu, który za sprawą kolejnej przegranej tam przez Zachód wojny stanie się jeszcze bardziej niebezpiecznym niż dotąd "eksporterem destabilizacji". Jedynym rozwiązaniem byłoby nakłonić poszczególne plemiona i klany, żeby zajmowały się sobą nawzajem, nie zaś podejmowały próby "eksportu" i projektowania swoich problemów, nie widzę jednak takiej możliwości. Eksperci NATO, którzy twierdzą, że obserwujemy narodziny demokratycznego i stabilnego Afganistanu, moim zdaniem tworzą miraże. Chiny dystansują się od Azji Środkowej, przede wszystkim obawiając się, by USA nie zostawiły w Afganistanie zbyt wiele możliwej do wykorzystania gdzie indziej broni. Iran zrobi wszystko, by osłabić Zachód – ale też niewiele więcej. Być może liderem nowej polityki w stosunku do Afganistanu stanie się Rosja? Czy jednak chciałaby i czy potrafi?

To pytanie zbliża nas do jeszcze jednej kwestii, przesądzającej o (de)stabilizacji na Bliskim Wschodzie: do pytania o rolę Zachodu. Daleki jestem od tego, by doszukiwać się jego inspiracji w kolejnych "rewolucjach arabskich": nie sposób było to dostrzec ani w Egipcie, ani w Tunezji. Można raczej uznać, że wyniki tamtejszych zrywów "zagospodarowywane" były przez polityków Zachodu, usiłującego zrekompensować swoją słabość geopolityczną. Gdzie indziej jednak Zachodowi rzeczywiście zdarza się odgrywać negatywną rolę, po prostu ze względu na fakt, że poważny kryzys, jakiego doświadcza, zmusza go do poszukiwania taktycznych zwycięstw, odwracających uwagę wyborców i utwierdzających ich w przekonaniu o przewadze. Europejskie elity intelektualne i polityczne jeszcze intensywniej niż dotąd zajmują się "krzewieniem demokracji" (…). Rosyjscy czytelnicy tych wersów mogą w tym momencie przypomnieć sobie, per analogiam, hasło "Więcej socjalizmu!", z którym rozpoczynał swoją pierestrojkę Gorbaczow.

Na szczęście demokracja ma się dobrze niezależnie od kondycji swoich tradycyjnych obrońców. Społeczeństwa i poszczególni ludzie mają szansę na większy zakres wolności niż kiedykolwiek, a to za sprawą otwarcia nowych kanałów informacji – tyle, że postępy demokracji nie pokrywają się, wbrew naszym przyzwyczajeniom, z umacnianiem dotychczasowych "fortec demokracji" – Europy Zachodniej i USA. Owszem, liberalne elity po dawnemu wzdragają się na naruszanie praw człowieka na wielką skalę, jakie dokonuje się w krajach arabskich i Iranie (…) – ale już konflikt w Libii, przy całym, rzeczywistym oburzeniu zbrodniami Kaddafiego, był swego rodzaju "małą, zwycięską wojenką" dla ówczesnego Paryża i Londynu. Zwycięską, lecz na dłuższą metę niosącą porażkę: "zwycięstwo nad Kaddafim", którym tak się szczycono, rychło zostało zapomniane w obliczu kolejnych fal kryzysu gospodarczego. O kraju, który ma się coraz gorzej, targany wojną domową i postępującą destabilizacją, na Zachodzie ostatnio się milczy. Nie inaczej wydaje się być z naciskami na Assada: oczywiście, w grę wchodzi obrona praw człowieka, lecz również tęsknota za "małą, zwycięską wojenką" i chęć osłabienia Syrii, sojuszniczki Iranu. Zachód przez dekady z większym lub mniejszym powodzeniem usiłował być siłą stabilizującą Bliski Wschód: dziś nie ma już po temu narzędzi. (…)

Wracam do przekonania, że region szeroko pojętego Bliskiego Wschodu już dawno przekroczył granicę destabilizacji: gdzie nie spojrzeć, gdzieś trzaskają fundamenty, gdzieś tli się pożar. Indie i Pakistan, Iran o krok od posiadania broni jądrowej, Irak w stanie agonalnym, Syria, Libia, otoczony przez wrogów Izrael, Egipt i Tunezja w stanie zapaści, Libia w stanie rozpadu.

Angażowanie się po którejkolwiek ze stron, jak chcieliby niektórzy politycy rosyjscy jest równie nieodpowiedzialne, co nierozsądne. (…). I tak jesteśmy bliżej, niż byśmy chcieli, granic tego regionu: zarówno Rosja, jak jej najbliżsi sąsiedzi również mogą paść ofiarą rozprzestrzeniającego się chaosu. Czekają nas wieloletnie manewry, "skracanie frontu", raz i drugi przyjdzie zapewne również sięgnąć po groźbę użycia siły, kiedyś przejść do obrony czynnej. Również strategię gospodarczą naszego kraju trzeba zacząć wykuwać, biorąc pod uwagę wysoce prawdopodobną perspektywę dziesięcioleci wojen i konfliktów na naszej południowej flance. Ten konflikt wpłynie nie tylko na kondycję rynku paliw i surowców czy przebieg gazo- i ropociągów – warunkować będzie światową koniunkturę gospodarczą, prowadząc do ograniczenia popytu na wiele towarów i usług. Praktycznie upadnie rynek nieruchomości i usług turystycznych, musimy liczyć się z ogromnym naciskiem migracyjnym, a w ślad za nim – religijnym i terrorystycznym. Destabilizacja Bliskiego Wschodu zmusza nas do radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i gospodarczej.

Autor jest przewodniczącym Rady Polityki Zewnętrznej i Obronnej, jednym z najbardziej wpływowych analityków i strategów rosyjskich, nieraz określanym mianem „moskiewskiego Kissingera".

źródło: onet.pl

si vis pacem, para bellum.

29

Odp: Wojna światów

W jednej z przepowiedni jest powiedziane że na Ziemi będzie wielkie zamieszanie które ma zakończyć się Wielką pożogą. To wszystko ma trwać 29 lat ( tyle co obieg Saturna ). To jeśli teraz przyjmiemy ,że w 2036 roku jak podają informacje na internecie , uderzy w Ziemią kometa , to jeśli od daty 2036 odejmiemy 29 to wyjdzie 2007. A w 2008 roku rozpoczął się kryzys.  A więc wszystko zgadza się z przepowiedniami. Więc nie ma się czemu dziwić , że na świecie jest coraz gorzej , ponieważ tak musi być. Bo gdyby było inaczej wtedy przepowiednie byłyby nieprawdziwe. Może trochę niewłaściwie powiedziałem. Bo gdyby było inaczej wtedy nie powstała by przepowiednia. A skoro wojna ma być przed potopem i ma krótko trwać to może być w 2035 roku.

Ostatnio edytowany przez michallesz2 (2012-07-21 20:22:50)

30

Odp: Wojna światów

wiesz co michalesz, skad twoja fascynacja biblią?
szanuje to ale uwazam ,że wiele tam jest zafałszowań i przeklamań.
skoro lubisz takie tematy to proponuje wedy indyjskie, tam to dopiero sa proroctwa a dla niektorych to w nich jest cala historia ziemi i czlowieczenstwa.biorac pod uwage ,ze wedy sa o wiele bardziej siegajace w stecz niz zapiski biblii uwazam ,ze moze cie to zainteresować.
pozdro

"Najbardziej zapaleni obrońcy jakiejś nauki, ci, którzy nie zniosą najmniejszego krzywego spojrzenia na nią, to zwykle tacy, którzy w dyscyplinie tej niezbyt daleko zaszli i w skrytości zdają sobie z tego sprawę. "

31

Odp: Wojna światów

Wiesz pablodart. Po pierwsze to Biblia nie jest jakąś tam książką. Ona na prawdę ma w sobie moc duchową. Biblia jest napisana w taki sposób , że Ci co czytają ją tak jak normalną książkę nie potrafią zrozumieć przekazu duchowego zawartego w Biblii. Jeśli Biblię zacznie się studiować wtedy zaczyna się przemiana duchowa. Swego życia nie układam według swojej woli. Moim życiem ktoś kieruje i mam w swoim życiu na to dowody. Skoro ktoś chciał abym się tym interesował to nie sprzeciwiam się temu , a wręcz przeciwnie , poprzez poznawanie Biblii rozumiem mój sens życia na Ziemi. Po drugie. Różne przepowiednie które można przeczytać na internecie porównuję do przepowiedni Biblijnych. I jeśli jest podobieństwo tych proroctw wtedy wiem ,że te przepowiednie mogą być prawdziwe. Takim tokiem myślenia doszedłem do wniosku , że Biblia była napisana w konkretnym celu. Tym celem jest poznanie Boga oraz wiedza która mówi w jaki sposób zasłużyć na życie wieczne. Kiedy próbuję zrozumieć jakąś kwestię to wtedy w bardzo łatwy sposób mam do tego rozwiązania dostęp , czy to poprzez internet czy poprzez wiedzę z innych źródeł. A więc ktoś tak kieruje abym ja mógł to poznać i przekazać to innym. Dam prosty przykład z Biblii. Kiedy czytałem fragment o tym jak kobietę przyłapano na cudzołóstwie wtedy ludzie chcieli ukamienować ją za to , że źle się prowadziła. Wtedy jeden z tych ludzi zwraca się do Jezusa aby on coś powiedział na ten temat. Wtedy on powiedział: " Kto jest bez winy niech rzuci pierwszy kamieniem". Te słowa zapamiętali wszyscy którzy czytali ten fragment , ale Jezus potem coś jeszcze powiedział co jest bardzo ważne, tylko że ludzie o tym nie mówią ponieważ chcieli usłyszeć tylko to co było im wygodne. Ja natomiast czułem ,że w tym fragmencie Jezus przekazuje nam coś bardzo ważnego. Bo gdy wszyscy się rozeszli to Jezus powiedział do tej kobiety. Napiszę to co pisze w Biblii.

10 A Jezus podniósłszy się i nie widząc nikogo , tylko kobietę, rzekł jej :
     Kobieto ! Gdzież są Ci , co cię oskarżali ? Nikt Cię nie potępił ?

11 A ona odpowiedziała : Nikt , Panie ! Wtedy Jezus rzekł : I ja Cię nie potępiam : Idź i odtąd już nie grzesz.

A więc Jezus nie potępił tego ,że kobieta źle postępowała. A to oznacza ,że ona miała prawo do takiego życia. Lecz powiedział jej aby tak nie postępowała bo takiego życia nie pochwala Bóg. Z tego fragmentu wynika , że my możemy czynić co chcemy . Możemy robić dobrze i możemy robić źle i to nie jest złe w oczach Boga. Ale musimy wiedzieć , że ze swoich uczynków zostaniemy rozliczeni po śmierci. Dlatego też nie daję rad kto jak ma żyć. Jedyną radę jaką chcę dać ludziom to to aby poprzez Biblię poznawali Boga i rozumieli to co on chce nam przekazać. A w jaki sposób mają żyć to zależy tylko od nich samych.

32

Odp: Wojna światów

Wcześniej podałem link w którym był ciekawy filmik gdzie trzeba było czytać napisy . Teraz podaję link ten sam tylko że z polskim lektorem. Warto to obejrzeć.
http://www.youtube.com/watch?feature=en … 2skxjWDksg

33

Odp: Wojna światów

o.k michalesz2, a co powiesz na temat 'alternatywnych" czy tez gnostyczych ewangelii?
co sadzisz o tym?
wiem ,ze biblia jest skarbnica duchowa ale wiem też ,ze to co w niej jest bylo decyzja czlowieka:)
ktos, powybieral sobie cos co chciał i dano nam to na tacy.taka jest prawda.
nie chce rowniez powatpiewac w obecne tlumaczenie biblii ale wiem ze jest juz mocno przeinaczone.
Ja w biblii widze to co sugeruje Daniken i inni jemu podobni i jakoś bardziej do mnie przemawia.
wielki szacunek mam do człowieka zwanego chrystusem, bo to że nim był to oczywiste.
ale czy był bogiem? tutaj trzeba sie głeboko zastanowic. na pewno byl kims niesamowicie wyjatkowym.
pozdro

"Najbardziej zapaleni obrońcy jakiejś nauki, ci, którzy nie zniosą najmniejszego krzywego spojrzenia na nią, to zwykle tacy, którzy w dyscyplinie tej niezbyt daleko zaszli i w skrytości zdają sobie z tego sprawę. "

34

Odp: Wojna światów

Co do Biblii to jest inna sprawa. Biblia była przepisywana wiele razy ale był jeden warunek. Każdy przekład z Biblii był dokładnie sprawdzany przez wybrane do tego osoby aby sens prekazywany nie mógł być zmieniony. Kiedyś chciałem sprawdzić to i naprawdę nie znalazłem innego przetłumaczenia. Zdziwiło mnie też to , że w Biblii nie znalazłem żadnych błędów. A sprawdzałem wiele razy. Co do innych publikacji podobnych Biblii nie mogę Ci odpowiedzieć , ponieważ nie przeglądałem ich. Choć na ten temat trochę czytałem w różnych czasopismach. Gdybym uznał że mają jakąś szczególną wartość to na pewno zainteresowałbym się nimi. Co do Jezusa to Bóg powołał go do życia tak samo jak powołał nas. On był normalnym człowiekiem. Bóg w ten sposób chciał pokazać nam iż normalny człowiek może być Jezusem. Przecież Jezus też robił źle ale o tym nikt nie mówi. Bo wystarczy wspomnieć fragment kiedy to Jezus z uczniami chodził po polu i zrywał kłosy. Innym przypadkiem jest to kiedy został zaproszony na kolację przez faryzeusza. Wtedy to Jezus nie umył rąk przed jedzeniem. A więc widać że Jezus miał podobne wady jakie my mamy. Bo nawet wygnanie straganiarzy ze świątyni też nie było zrobione po Bożemu. Ale Jezus miał więcej Boga w sobie niż my mamy. I dlatego powinniśmy upodabniać się do Chrystusa. Jezus pokazał nam ,że ciało nie jest ważne ale nasza dusza jest ważna dla Boga. A przecież każdy z nas ma w sobie Boga tylko że jeden mniej a drugi więcej. Wrócę jeszcze do innych przekładów Biblijnych. Jest wiele duchów które starają się ingerować w nasze życie. Niektóre z nich mogą natchnąć ludzi aby pisali takie książki. Wszystko zależy jaki dusz ma na to wpływ. Bo jeśli zły to potem powstają takie Bibie jak Biblia Szatana.

35

Odp: Wojna światów

Witam,
Przygotowuję reportaż dotyczący końca świata 2012. Poszukuję chętnych, którzy zgodziliby się ze mną porozmawiać na ten temat. Nie chcę wykorzystywać czyjegokolwiek wizerunku, tylko poznać różne punkty widzenia na ten problem.
Wszystkich chętnych proszę o kontakt pod email holy.louise@gmail.com
Będę bardzo wdzięczna za rozmowę.