Zgodnie z prognozami odczytanymi z odnalezionych w latach 60-tych ubiegłego wieku tablic, które potocznie określane są mianem kalendarza Majów, koniec świata ma nadejść dokładnie za rok. Wiele osób z uśmiechem na twarzy wsłuchuje się w pojawiające się regularnie informacje na temat nadchodzącego schyłku. Zdarza się, że sami spadkobiercy spuścizny pozostawionej przez twórców kalendarza nie chcą być identyfikowani ze słynną datą 21 grudnia 2012 (lub wg niektórych zapowiedzi 23 grudnia 2012 r.). Ale olbrzymia część osób wciąż wierzy, że właśnie zaczęliśmy zapisywać ostatnie karty historii świata znanego do tej pory. W niektórych miejscach na naszej planecie - szczególnie w Meksyku - rozpoczęły się już przygotowania do tego, co ponoć nieuchronne.
W wielu meksykańskich stanach zadbano już o specjalną oprawę, która przypominać ma o przyszłorocznej dacie. Tak jak w niektórych polskich i ukraińskich miastach znaleźć można zegary odliczające czas do pierwszego gwizdka sędziego na przyszłorocznych Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej, tak samo w tamtejszych miastach odnaleźć można cyfrowe czasomierze, które odmierzają ilość dni i godzin pozostałych do końca świata. 2,5-metrowy zegar zainstalowano m.in. w mieście Tapachula, w stanie Chiapas przy granicy z Gwatemalą.
Przygotowania do przyszłorocznego końca świata obejmują też małe miejscowości oraz wioski. W dżungli, która położona jest pomiędzy dwoma znanymi ośrodkami wypoczynkowymi - miastami Cancun i Playa del Carmen - ludzie przygotowali tzw. kapsułę czasu. Umieszczane są w niej zdjęcia oraz krótkie wiadomości. Szkatułka, nad którą kapłani oraz tancerze odprawią specjalny rytuał, zostanie potem zakopana na przynajmniej 50 lat.
W wielu wsiach, szczególnie tych położonych na obszarach, które zamieszkiwali niegdyś Majowie, kapłani przy użyciu kadzideł będą inicjować obrządki, które mają doprowadzić do cofnięcia czasu, ale także pozwolić na zrozumienie mądrości pradawnych ludów.
Na to wszystko z przymrużeniem oka spoglądają naukowcy, którzy te wszystkie uroczystości traktują jako element lokalnego folkloru i tonują przesadzone czasami nastroje.
"Majowie są postrzegani przez kulturę zachodu jako ludy egzotyczne, które posiadły jakąś specjalną, tajemniczą wiedzę" - powiedział Sven Gronemeyer, specjalista zajmujący się kulturą Majów, który próbuje wytłumaczyć fenomen towarzyszący zapowiedziom przedstawicieli tej kultury "Ludzie wydają się zafascynowani apokaliptycznymi koncepcjami i zawsze spodziewają się najgorszego".
Pomimo tego, że media na całym świecie, w bardziej lub mniej poważny sposób straszą przyszłorocznym końcem świata, to nie sposób nie odnieść wrażenia, że wielu meksykańskich przedsiębiorców oraz ludzi żyjących z turystyki bardzo się cieszy z obecnego obrotu spraw. Sława kalendarza Majów i jego przewidywań sprawiły, że do Meksyku zjeżdża coraz więcej turystów. Jeśli wierzyć zapowiedziom analityków, to regiony stanów Chiapas, Jukatan, Quintana Roo, Tabasco i Campeche odwiedzić ma w przyszłym roku ok. 52 miliony turystów. To liczby oszałamiające, zwłaszcza że zwykle w ciągu całego roku do wszystkich meksykańskich stanów zjeżdża ok. 22 miliony zagranicznych turystów - poinformowała agencja The Asscoaciated Press.
Informacje głoszące, że Majowie wyznaczyli schyłek naszej cywilizacji na grudzień 2012 r. oparte są na danych zawartych na kamiennych tablicach, które odkryto w Tortuguero. Zgodnie z założeniami opartymi na tzw. Długiej Rachubie, czyli kalendarzu Majów, koniec świata ma nastąpić właśnie pod koniec 2012 r. W tym roku potwierdzono odnalezienie kolejnych materiałów sugerujących, że koniec znanego nam dotąd porządku ma nastąpić za rok. Podczas przeczesywania ruin w Comalcalco natrafiono na cegły z inskrypcjami wskazującymi, że zapowiadany przez Majów przełom dziejów to kwestia bardzo nieodległej przyszłości.
źródło: wp.pl
si vis pacem, para bellum.