Jasnowidz z Człuchowa przepowiada: Zagadki zaginięcia Iwony Wieczorek nie uda się rozwiązać. W polskiej polityce pojawi się "nowy Wałęsa"
Rozmawia Roman Daszczyński
Krzysztof Jackowski: Coraz trudniej przechodzi mi przez gardło: "jestem dumny, że jestem Polakiem". Polak nie ma głębi myślenia, nie ma charakteru. Jako społeczeństwo nie potrafimy postawić na rozsądek i wspólny wysiłek. Dlatego myślę, że Polak to niestety ktoś bez charakteru i niepokoi mnie, co z tego wyniknie
Roman Daszczyński: Na początek zacytuję pańską przepowiednię dla jednego z tabloidów. "Rok 2012 będzie straszny. Pogłębiający się kryzys, szalejące ceny paliwa i żywności. To będzie rok wielkich przełomów i niepokojów. Upadek Unii Europejskiej, kompletna przebudowa polskiej sceny politycznej".
Krzysztof Jackowski: - To chyba jakieś redakcyjne opracowanie, a nie moje cytaty.
Rzeczywiście, to tylko sugestywne wprowadzenie do artykułu. Dalej jest jeszcze lepiej. "W pierwszej połowie roku z Unii Europejskiej wystąpi Wielka Brytania i Irlandia. W drugiej połowie Polska, Węgry i Grecja będą totalnymi bankrutami. Obronią się jedynie Włochy. To we Francji skumulują się negatywne nastroje związane z sytuacją w UE. Dojdzie do przewrotu. Pojawi się nawet groźba zbrojnej interwencji". Przyzna Pan, że to niezbyt trafne. Mam cytować dalej?
- Proszę bardzo.
"Sytuacja na świecie spowoduje, że ceny paliw drastycznie wzrosną. W drugiej połowie roku cena paliwa do diesla sięgnie 7,20 zł, a benzyny 6,80. Podróżowanie samochodem będzie luksusem". Słabo wyglądają te przepowiednie po upływie roku. Dopiero co tankowałem diesla, cena jest grubo poniżej 6 zł. Na Pańską obronę można powiedzieć, że rzeczywiście Polska na EURO 2012 nie wyszła nawet z grupy.
- No widzi pan...
Ale reszta przepowiedni na temat tej imprezy była chybiona. Ukraina nie awansowała do półfinału. Francja nie została mistrzem Europy. Panie Krzysztofie, po co Panu te przepowiednie na nowy rok? Gdy przeczytałem, że ojciec Rydzyk w 2012 roku przestanie szefować Radiu Maryja i TV Trwam, położyłem się ze śmiechu. Jeszcze od biedy potrafię przyjąć, że są ludzie, którzy potrafią jakimś cudem odgadnąć, gdzie przebywa zaginiona osoba, gdzie są zwłoki kogoś zabitego. Ale przewidywanie przyszłości? Psuje Pan sobie markę.
- Panie redaktorze, to nie tak. Przez wiele lat gdy się zajmowałem jasnowidzeniem, nie bawiłem się w żadne przepowiednie na temat przyszłości. Przypadek, że się tak stało. Dziennikarka z Gazety Pomorskiej, Barbara Zybajło, 12 lat temu przyjechała do mnie do domu. "Panie Jackowski, może by pan powiedział co w przyszłym roku". Potraktowaliśmy to jako zabawę. Powiedziałem: "widzę domy się walą, będzie wojna w Ameryce". Brzmiało zupełnie niewiarygodnie. Pani redaktor nie puściła tego w gazecie, czego później żałowała, bo wkrótce był atak na WTC. Pani Zybajło zaczęła przyjeżdżać, robić wywiady. Do 2007 roku z grubsza się zgadzało.
I dlaczego przestało się zgadzać?
- Niech pan chwilę poczeka. W grudniu 2007 pani redaktor przyjechała jak zwykle przed nowym rokiem. Poprosiła żeby zaparzył herbatę. Powiedziałem, że wrześniu coś złego stanie się z bankami. Ona to zresztą napisała w gazecie. I we wrześniu upadł pierwszy z banków, to był początek kryzysu. Trafienie w dziesiątkę. Zaczęli wydzwaniać różni dziennikarze z różnych gazet. Czym skończy się kryzys? Powiedziałem, że może skończyć się wojną. Potem czytałem: "Jackowski przewidział kryzys, teraz wieszczy wojnę". Takie podawanie informacji na skróty. Rzeczywiście mówiłem o możliwości wybuchu wojny, ale zawsze miałem poczucie, że jeśli do tego dojdzie to na skutek długiego procesu, serii wydarzeń. Z gazet wynikało, że od razu.
Redaktorzy tabloidów zaczęli twórczo rozwijać Pańskie przepowiednie?
- A żeby pan wiedział. Od tamtego czasu tak się działo. Szczytem wszystkiego było EURO 2012. Zadzwoniła jedna redakcja: "Czy pan będzie pan przewidywał wyniki poszczególnych meczów?". Powiedziałem, żeby dali spokój, bo ja takich rzeczy nie potrafię. Szokiem było dla mnie, gdy się okazało, że pod moim nazwiskiem podawane są wyniki. Nie trafiali. Zadzwoniłem z awanturą. Groziłem procesem. Wytłumaczyli mi, że tylko źle na tym wyjdę: koszty, nerwy, czas zmarnowany na dojazdy z Człuchowa do sądu w Warszawie. Tabloidy to są tabloidy, nie należy ich traktować wyłącznie jako źródło informacji. To również rodzaj rozrywki, zabawy. Machnąłem ręką na całą sprawę.
To chyba jednak nie jest tak, że nie rozmawiali z Panem i tylko zmyślali. Coś im tam Pan mówił.
- Mówiłem, ale potem dowiadywałem się z tych gazet dziwnych rzeczy. Na przykład, że jestem za PiS-em przeciw PO. A ja jestem apolityczny. Nie wiem, czy są teraz w mediach jakieś rzekomo moje przepowiednie, czy nie. Ja tego unikam, nie przepowiadam już przyszłości. Choć wydaje mi się, że do 2007 r. to były ciekawe doświadczenia. To nie były oczywiście bezbłędne przepowiednie, ale coś tam było.
Stracił Pan jakoś na tym jako jasnowidz?
- Nie. Ja robię swoje. Ciągle pomagam w rozwiązywaniu spraw kryminalnych. Prócz tego wydałem dwutomowa książkę, która się świetnie sprzedała. Jestem zapraszany na uczelnie, ostatnio do Akademii Koźmińskiego. Zaprosili mnie i specjalistę od kryminalistyki, z Komendy Głównej Policji. W sali - dużo ludzi: studenci prawa, profesorowie. Ponad sto osób. To nie było zresztą pierwsze moje takie spotkanie na uczelni. Napisano już na mój temat cztery prace magisterskie.
Co pan mówi na takich spotkaniach?
- O możliwości telepatii. Że przedmiot, zapach może dostarczyć psychice ludzkiej informacji, gdzie taka poszukiwana osoba jest. Nie mówimy teraz o wróżbiarstwie, ale o możliwościach ludzkiego umysłu, które są wciąż jeszcze nie odkryte, a mogą mieć znaczenie dla rozwoju kryminalistyki. Swego czasu byłem gościem Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ukazały się potem artykuły: "świat upadł na głowę, jasnowidz zapraszany na uczelnię". A to miało sens, wbrew temu, jak komentowali dziennikarze. Jeżeli robię to od 20 lat, jeśli policja z tego korzysta - a bywa, że znajduję kogoś w spektakularny sposób. Ludzie myślący zastanawiają się: "o co tu chodzi?". Dlaczego więc ta przyszła elita organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości nie miałaby się zapoznać z moją metodą i sama wyrobić sobie zdania. Wiem że jestem osobą kontrowersyjną. Nie wiem wielu rzeczy, nie mam pojęcia skąd mi się to wszystko bierze. Chciałbym tylko, żeby pan nie wrzucał mnie w jeden kubeł z ludźmi którzy niby też jasnowidza, mają kontakt z aniołami, i tak dalej. Je korzystam z telepatii i to jest podstawa tego, co robię.
Załóżmy, że przeszłość i teraźniejszość można jakoś uchwycić. Ale przyszłość? To absurd.
- Nie zgodzę się. Wiele wydarzeń, które dopiero ujawnią się w przyszłości, ma już miejsce już teraz. Dzieją się na zasadzie procesu. Pan jako redaktor uwierzy że prezydent Bush nic nie wiedział o narastającym kryzysie i pod koniec kadencji dał sobie zrobić szach-mat. Przyszedł bankier i mu powiedział? Oni wiedzieli dwa, trzy lata wcześniej. Ogłoszenie kryzysu pod koniec kadencji było ze strony Busha bardzo taktowne. Kryzys można więc było przepowiedzieć, bo to się realnie działo od lat, było faktem, tylko z opóźnieniem zostało ogłoszone. Zamach na WTC? Przecież też był planowany przez wiele miesięcy.
To wszystko istniało w ukryciu, dla garstki ludzi.
- Istniało w głowach, a ludzki umysł ma niesamowite, wciąż nie rozpoznane możliwości. Przecież nie zostaliśmy wyposażeni w mózg, by zajmować się tym, co na co dzień zajmuje dużą część Polaków: czy poseł Biedroń palnął kolejną bzdurę, albo jak się ubrał Jacyków. Jasnowidzenie, telepatia, to nie jest nic wstydliwego. Ludzie powinni rozwijać swoje umysły w tym kierunku. Każdy człowiek ma takie zdolności, ale nie wydobywa ich na powierzchnię z różnych powodów: kulturowych, cywilizacyjnych. Często boimy się po prostu ośmieszenia. Jeśli pan pracując w korporacji zacznie nagle mówić o kosmosie, przestrzeni międzygwiezdnej - powiedzą że pan jest przemęczony, a jeśli to nie pomorze - wyślą do psychiatry. Jest niewidzialny szlaban, który powoduje, że wolimy nie zastanawiać się czy człowiek ma duszę, czy mózg ma więcej możliwości. Ja sobie tak rozmyślam po amatorsku, ale prędzej czy później zajmą się tymi problemami naukowcy, będą one przedmiotem poważnych badań.
Dawno temu, słynny jasnowidz - ojciec Klimuszko - powiedział, że gdyby miał w przyszłości wybrać miejsce do życia, to byłaby nim Polska. Bo tutaj wiele zmieni się na lepsze, i jeśli nawet na świecie będzie się działo wiele zła, to Polska będzie miejscem spokojnym. Chyba trafił, z 30-letnim wyprzedzeniem.
- Owszem, ale wszystko można popsuć i ja mam wrażenie, że jako społeczeństwo kręcimy się bez sensu wokół własnego ogona. Schizofrenia informacyjna w mediach, która pogłębia zagubienie ludzi. Jak to możliwe, że media nie dążą do obiektywnego przedstawienia rzeczywistości, tylko kibicują temu lub innemu liderowi politycznemu. PiS jest bardzo potrzebny PO, i PO czerpie korzyści z PiS-u. Gdyby obie partie przestały cokolwiek robić, ten układ nadal by funkcjonował siła inercji. Proszę zobaczyć jak Sejm usycha w wyniku tej symbiozy. To już lepsze były lata 90., to ciągłe zamieszanie w Sejmie, ale przynajmniej było w tym życie, ludziom o coś chodziło. Muszę powiedzieć, że coraz trudniej przechodzi mi przez gardło: "jestem dumny, że jestem Polakiem". Polak nie ma głębi myślenia, nie ma charakteru. To w dużej mierze wina przekazu medialnego, a także braku sensownego kształcenia, wychowania. Jako społeczeństwo nie potrafimy postawić na rozsądek i wspólny wysiłek. Dlatego myślę, że Polak to niestety ktoś bez charakteru i niepokoi mnie, co z tego wyniknie.
Ale nie chce Pan chyba przeprowadzić się do jakichś ciepłych i lepiej urządzonych krajów?
- Nie, no bez żartów.
Miał Pan trochę wpadek w tej swojej karierze jasnowidza. Największa, to chyba zaginięcie gdańszczanki Iwony Wieczorek. Dlaczego do dzisiaj nie udało się ustalić jej losów? Dziewczyna po prostu wyparowała bez śladu i tak jest od dwóch i pół roku.
- Tak, to jest porażka, ale chyba w najmniejszym stopniu moja. Ja zrobiłem tyle, ile mogłem. Byłem dwa razy na terenie Gdańska. Za drugim razem powiedziałem, że Iwona Wieczorek nie żyje i to się stało na terenie ogródków działkowych w Sopocie. Latem policjant z policjantką do mnie do domu przyjechali z Gdańska. Dwa lata po zdarzeniu. I to było niepokojące. Powiedzieli: "Boże, my wtedy nie zabezpieczaliśmy operacyjnie tych działek, nie sprawdzaliśmy". Z tego co wiem, taka penetracja była po dwóch latach dopiero, po przesłuchaniu mnie w Człuchowie. Dwa lata to dużo czasu, można zatrzeć ślady i tak dalej. Ja myślę, że to dwa lata za późno.
Sprawa Iwony wyjaśni się?
- Nie. Moim zdaniem zrobiło to dwóch mężczyzn, ale oni pozostaną bezkarni. Miałem taką wizję, że jej zwłoki znalazły się jakby w rowie melioracyjnym, który poprzegradzany jest jakby studzienkami. Te studzienki mają w środku pręty, które tworzą jakby sitowie. Jakby ich celem było czyszczenie tej wody ze śmieci.
Kolektor ściekowy?
- Nie mam pojęcia. Być może. Tam znalazły się według mnie zwłoki Iwony. Ale czy można je jeszcze odnaleźć po przeszło dwóch latach. Wątpię. W jakim byłyby stanie? Ale podkreślam: kluczem do całej sprawy są działki w Sopocie.
Mam nadzieję, że Pan się myli co do losu Iwony. Oby rację miała jej matka, która po prostu czeka na powrót córki, jakiś zaskakujący, tajemniczy powrót. Panie Krzysztofie, czytelnicy mają pewnie nadzieję, że coś Pan jednak spróbuje przepowiedzieć na temat roku 2013.
- Trochę mnie korci, żeby spróbować.
Więc jak będzie?
- Unia Europejska się zacznie rozpadać, w wyraźny sposób. 2013 będzie rokiem problemu budżetowego i UE, i Polski. Rząd naszego państwa będzie miał duże problemy finansowe, choć może nie z własnej winy lecz Brukseli. Cięcia. Jakieś państwo będzie chciało zawiesić członkostwo w Unii lub z niej wyjdzie. Za nim pójdą dwa inne państwa. Unia zadrży, wrócą problemy z budżetem i Polska na tym bardzo straci. Fatalny rok dla rządu, choć raczej z winy Brukseli.
Tak może mówić każdy domorosły politolog. Proszę o coś trudnego do przewidzenia.
- W Polsce mogą być huki niezadowolenia, ale przez te przepychanki nic wielkiego nie wyniknie. Może jednak wykreować się przywódca związkowy, który zacznie mieć aspiracje polityczne. Narodziny nowego Wałęsy, który jeszcze w 2013 nic nie zrobi, ale później będzie rósł w siłę.
Pewnie Piotr Duda, lider "Solidarności". To też można sobie wykoncypować w domu, przy kawie.
- Nie wiem, czy Duda. Ja nie znam tych liderów związkowych, nawet nie wiem ile jest związków zawodowych w Polsce.
Proszę o coś naprawdę oryginalnego, trudnego do przewidzenia. Może co do losów świata...
- Warto przyglądać się Rosji. Rosja wyraźnie widzi zagrożenie wojny na świecie i krytycznie spogląda na działania NATO. Rosja zacznie mieszać w polityce.
Zawsze mieszała, jak tylko było to w jej interesie. Proszę o coś naprawdę oryginalnego.
- Mam przeczucie że w 2013 zdarzą się dwa lub trzy duże trzęsienia ziemi w różnych miejscach świata - w odstępie kilku dni. To będzie trudne do wytłumaczenia, i zrobi na świecie duże wrażenie.
Dobrze. Zobaczymy. W imieniu czytelników Gazety trzymam Pana za słowo.
Cały tekst:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/
z2Ghzl20ew
I jeszcze jedna publikacja z serii „Jackowski o roku 2013”. Tym razem Krzysztof Jackowski przedstawił swoją wizję zbliżającego się roku na łamach SE.
Specjalnie dla Czytelników "Super Expressu" swoje wizje o zamachu stanu i nowym przywódcy na miarę Lecha Wałęsy zdradza Krzysztof Jackowski (49 l.), najsłynniejszy polski jasnowidz.
Kryzys nie odpuści
Politycy polskiego rządu, którzy mają nadzieję, że 2013 rok będzie lepszy dla naszej gospodarki niż ten mijający, od razu mogą przestać marzyć. Kryzys nie odpuści. To będzie kolejny tragiczny rok dla Unii Europejskiej, w tym dla Polski.
Zamach stanu
Wybuchnie wielka afera polityczna w kraju i będzie nią żyć cała Polska. To będzie misternie przygotowany plan, nieprzypadkowy skandal, który w efekcie przerodzi się wręcz w zamach stanu. Taki będzie jego ostateczny wymiar. Jednak czy ofiarą zamachu stanie się PiS, czy PO, tego nie jestem pewien. Ale na pewno jedna z tych partii będzie jego celem - mówi wizjoner.
PiS zaatakuje
PiS nie złoży broni i podejmie dwie gwałtowne próby ataku na rząd. Posłuży się przy tym związkami zawodowymi. Jednak ataki się nie powiodą.
Rząd przetrwa
Rząd pod kierownictwem Donalda Tuska (55 l.) przetrwa ten rok. Będzie bardzo osłabiony, poobijany, wręcz skompromitowany, ale zachowa władzę - podkreśla Krzysztof Jackowski.
Smoleńsk bez końca
Katastrofa smoleńska wciąż będzie podgrzewana, ale w 2013 roku nie ma co oczekiwać, że zostanie wyjaśniona. Na to niestety przyjdzie jeszcze długo czekać.
Nowy Wałęsa
Nieoczekiwanie pojawi się nowy, bardzo silny przywódca polityczny. A wywodzić się będzie ze związków zawodowych. To będzie ktoś na miarę Lecha Wałęsy, który w ostatnich latach niczego wielkiego nie zrobił. W 2013 roku nowy lider będzie się umacniał na scenie politycznej - prorokuje jasnowidz.
słabe euro
Krzysztof Jackowski ma też rady dla inwestorów i ciułaczy. - Dolar się umocni w stosunku do euro, które będzie się systematycznie osłabiać. Dlatego jeśli inwestować, to w dolary - mówi.
Zatrzęsie się ziemia
W przyszłym roku świat dotkną trzy potężne trzęsienia ziemi. Epicentrum tych katastrof będzie w Azji.
Więcej
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/krzysz
98827.html