1

Temat: W to jestem w stanie uwierzyć

...2013 – koniec świata według NASA

Burza słoneczna tak bardzo wstrząśnie Ziemią, że padnie sieć energetyczna naszego świata. Ponieważ pod wpływem zjawisk mających swój początek na Słońcu stopią się wszystkie transformatory, zostaniemy pozbawieni prądu. A to oznacza, że padnie przemysł, bezużyteczne będą wszelkie systemy komputerowe, niemożliwa stanie się komunikacja. Taką wizję przedstawiają naukowcy z NASA oraz amerykańskiej National Academy of Science powołując się na badania aktywności Słońca. Nie mówią wprawdzie o zagładzie ludzkości, ale jedno jest pewne: jeśli Słońce zachowa się zgodnie z ich wyliczeniami, Ziemia będzie w tarapatach...

źródło: Newsweek.pl

Autorami poniższego opracowania są dr Iwona Wytrzyszczak oraz dr Piotr A. Dybczyński z Instytutu Obserwatorium Astronomiczne UAM w Poznaniu.




Nie będzie żadnego zabójczego rozbłysku na Słońcu w 2012 roku
Autor: Ian O'Neill, tłum. IW i PAD. Wersja oryginalna (original version): http://www.universetoday.com/2008/06/21 … lar-flare/

Autor wyraził zgodę na wykonanie i opublikowanie tego tłumaczenia.



--------------------------------------------------------------------------------

W 2012 roku możemy być świadkami wielkich rozbłysków. Słońce będzie się zbliżało do szczytu swojego 11-letniego cyklu, zwanego "maksimum słonecznym", możemy więc spodziewać się jego wzmożonej aktywności. Niektóre z przewidywań głoszą, że aktywność Słońca w maksimum 24 cyklu może być jeszcze większa, niż obserwowana podczas ostatniego maksimum słonecznego w latach 2002-2003 (czy pamiętacie rekordowe rozbłyski klasy X?). Heliofizycy już teraz z zainteresowaniem myślą o tym nowym cyklu i nowych metodach przewidywań jakie wprowadzono. Czy mamy się jednak czego obawiać?

Wśród wielu, naprędce przygotowywanych scenariuszy zagłady jeden, dotyczący końca świata w 2012 roku, a bazujący na przepowiedni Majów, oparty jest na pewnych wynikach naukowych. Co więcej, istnieje pewna korelacja między 11-letnim cyklem słonecznym, a okresami czasu używanymi w kalendarzu Majów. Czyżby ta antyczna cywilizacja rozumiała w jaki sposób pole magnetyczne Słońca doznaje zmiany polaryzacji co mniej więcej dziesięć lat? Na dodatek teksty religijne (takie jak Biblia) mówią, że ma nadejść dzień sądu, związany z ogniem i siarką. Tak więc mogłoby się wydawać, że 21 grudnia 2012 roku mielibyśmy być żywcem upieczeni przez naszą najbliższą gwiazdę!

Zanim przejdziemy do wniosków, zróbmy krok w tył i przemyślmy to wszystko. Jak większość różnorodnych scenariuszy Końca Świata w 2012 roku, możliwość potężnego, niszczącego Ziemię, rozbłysku słonecznego jest bardzo atrakcyjna dla jego głosicieli. Spójrzmy jednak na to, co rzeczywiście dzieje się podczas skierowanego ku Ziemi rozbłysku słonecznego: Ziemia jest bardzo dobrze chroniona. Choć niektóre z jej satelitów niekoniecznie...

Nasza planeta znajduje się w wysoce radioaktywnym otoczeniu. Słońce nieustannie wysyła ze swojej zdominowanej polem magnetycznym powierzchni wysokoenergetyczne cząsteczki, tzw. wiatr słoneczny. W czasie maksimum słonecznego (gdy Słonce jest najbardziej aktywne) Ziemia może mieć pecha, otrzymując porcję energii odpowiadającą sile 100 miliardów bomb wielkości tej, co spadła na Hiroszimę. Taka eksplozja nazywana jest rozbłyskiem słonecznym i jej skutki mogą stanowić dla Ziemi problem.

Zanim przyjrzymy się efektom od strony Ziemi, spójrzmy na Słońce, aby lepiej zrozumieć dlaczego, co jakiś czas, staje się tak gniewne.

Cykl słoneczny
Przede wszystkim zjawiska zachodzące na Słońcu powtarzają się w naturalnym cyklu o okresie w przybliżeniu 11 lat. Podczas każdego cyklu, w wyniku różnicowej rotacji Słońca, linie jego pola magnetycznego są pociągane szybciej w paśmie równikowym. Rotacja różnicowa polega na tym, że materia równikowa obraca się szybciej niż ta przy biegunach. Rotująca plazma słoneczna ciągnie za sobą linie magnetyczne wokół Słońca, powodując naprężenia i gromadzenie się energii (sytuacja zilustrowana jest na rysunku). Gdy energia magnetyczna rośnie, tworzą się skręty w strumieniu płynącej wzdłuż linii magnetycznych plazmy, zmuszając ją do wydostawania się na powierzchnię. Skręty te nazywane są pętlami koronalnymi i w czasie wysokiej aktywności słonecznej są wyraźnie liczniejsze (doskonały materiał o budowie Słońca i zjawiskach na nim występujących można znaleźć tu, przyp.tłum.)

Pętle te związane są z plamami słonecznymi. W miarę jak wydostają się na powierzchnię, pokazują się również plamy, zlokalizowane często u podstawy takiej pętli. Pętle koronalne rozsuwają na boki cieplejsze warstwy Słońca (fotosferę i chromosferę), odsłaniając zimniejszą warstwę konwektywną (przyczyną tego, że powierzchnia Słońca i jego atmosfera są cieplejsze od głębiej położonej warstw wewnętrznych, jest zjawisko koronalnego wzrostu temperatury). W miarę gromadzenia się energii magnetycznej można oczekiwać zagęszczania się przepływu magnetycznego. Tak się dzieje gdy dochodzi do zjawiska zwanego rekoneksją pola magnetycznego.

Powstawaniu różnych rozmiarów rozbłysków słonecznych towarzyszy rekoneksja. Jak już wcześniej wspomniano, rozbłyski słoneczne, od najmniejszych po rozbłyski klasy X, są wydarzeniami uwalniającymi wielkie ilości energii. Istotnie, największe z nich mogą posiadać energię odpowiadającą 100 miliardom bomb atomowych, ale niech te wielkie liczby nas nie martwią. Występują one blisko powierzchni Słońca, to prawie 150 mln km od nas (1 jednostka astronomiczna - AU). Ziemia jest daleko od takiego wybuchu.

Gdy linie pola magnetycznego uwalniają tak wielką energię, wówczas plazma słoneczna związana z polem magnetycznym jest przyspieszana (plazmę słoneczną stanowią przegrzane cząsteczki takie jak protony, elektrony i niektóre lekkie elementy, na przykład jądra helu). Podczas oddziaływania ze sobą cząsteczek plazmy, w odpowiednich warunkach, gdy możliwy jest tzw. bremsstrahlung, może powstawać promieniowanie X. Bremsstrahlung - to promieniowanie hamowania, które występuje podczas oddziaływania ze sobą naładowanych cząsteczek, dając w efekcie emisję promieni rentgenowskich. W ten sposób może powstać rozbłysk rentgenowski.

Problem z rozbłyskami w promieniach rentgenowskich
Największym problemem z rozbłyskiem rentgenowskim jest to, że prawie nie mamy ostrzeżenia o tym kiedy taki wybuch nastąpi, ponieważ rozbłysk tego typu przemieszcza się w przestrzeni z prędkością światła. Promieniowanie rentgenowskie pochodzące z rozbłysku klasy X dociera do Ziemi w ciągu około ośmiu minut. Gdy promienie rentgenowskie wpadają do atmosfery ziemskiej są absorbowane przez jej najbardziej zewnętrzną warstwę zwaną jonosferą. Jak można się domyśleć po samej nazwie, jest to otoczenie zawierające zjonizowane, naładowane cząsteczki (jądra atomowe i wolne elektrony).

Podczas tak silnych wydarzeń słonecznych jak rozbłyski, wzrasta tempo jonizacji gazów atmosferycznych w warstwach jonosferycznych D i E. Objawia się to nagłym wzrostem liczby swobodnych elektronów w tych warstwach. Elektrony te mogą powodować interferencję fal radiowych w atmosferze, absorbując krótkie fale radiowe (o wysokiej częstotliwości), a przez to blokując nawet globalną łączność. Takie wydarzenia nazywamy "Sudden Ionospheric Disturbances" (nagłymi zakłóceniami jonosferycznymi) lub w skrócie SID i są one na porządku dziennym w czasie okresów wysokiej aktywności Słońca. Ciekawe, że wzrost gęstości elektronów podczas SID zwiększa propagację fal radiowych o bardzo niskiej częstotliwości i zjawisko to wykorzystywane jest przez naukowców do pomiaru natężenia promieniowania rentgenowskiego pochodzenia słonecznego.

Koronalne wyrzuty masy?
Emisje promieniowania z rozbłysków rentgenowskich są tylko częścią naszej opowieści. W sprzyjających warunkach w miejscach rozbłysków mogą również powstawać koronalne wyrzuty masy ("Coronal Mass Ejection", CME), chociaż każde z tych zjawisk może zachodzić też oddzielnie. CME docierają do Ziemi wolniej od promieniowania rentgenowskiego, ale ich skutki mogą być groźniejsze. Choć nie przemieszczają się z prędkością światła, jednak wciąż bardzo szybko; potrafią podróżować z prędkością 3.2 mln kilometrów na godzinę, co oznacza, że mogą dotrzeć do nas ze Słońca w przeciągu kilku godzin.

To jest właśnie sprawa, na której przewidywanie kładzie się najwięcej nacisku w prognozie pogody kosmicznej. Mamy garstkę satelitów umieszczonych pomiędzy Ziemią a Słońcem (w punkcie Lagrange'a L1 układu Słońce-Ziemia), które na swoim pokładzie posiadają czujniki mierzące energię i natężenie wiatru słonecznego. Jeśli CME przechodzi przez rejon ich lokalizacji można dokonać bezpośrednich pomiarów parametrów energetycznych cząsteczek i natężenia międzyplanetarnego pola magnetycznego ("Interplanetary Magnetic Field", IMF). Jedna z misji umieszczonych w punkcie L1, nazwana Advanced Composition Explorer (ACE), dostarcza naukowcom w przeciągu godziny ostrzeżenie o zbliżającym się CME. Grupa zajmująca się misją ACE współpracuje z Solar and Heliospheric Observatory (SOHO, SOHO homepage) oraz z Solar TErestial Relations Observatory (STEREO), dzięki czemu każdy wyrzut koronalny może być śledzony- od dolnej korony, poprzez punkt Lagrange’a L1, aż do Ziemi. Te misje słoneczne ściśle współpracują ze sobą, aby z wyprzedzeniem dostarczyć agencjom kosmicznym ostrzeżenie o zbliżającym się CME, skierowanym ku Ziemi (więcej: http://postepy.camk.edu.pl/upa1_2008.html , przyp.tłum.)

Co dzieje się gdy CME osiąga Ziemię? Wiele zależy od konfiguracji pola magnetycznego Słońca (IMF) i Ziemi (magnetosfery). Ogólnie rzecz biorąc, gdy oba pola magnetyczne są spolaryzowane w tym samym kierunku, to najprawdopodobniej magnetosfera odepchnie taki wyrzut koronalny. W takim przypadku CME prześliźnie się wokół magnetosfery Ziemi, wywołując w niej pewien wzrost ciśnienia i zniekształcenie jej górnych warstw, ale omijając Ziemię bezproblemowo. Jednakże jeśli linie obu pól magnetycznych mają konfigurację anty-równoległą (tj. gdy pola magnetyczne są przeciwnie skierowane) może nastąpić zjawisko rekoneksji w głównej części magnetosfery.

W takim przypadku IMF i magnetosfera przenikają się wzajemnie łącząc ziemskie pole magnetyczne ze słonecznym. Otwiera to możliwość pojawienia się jednego z najbardziej zapierających dech w piersiach zjawisk natury: zorzy polarnej.

Satelity w niebezpieczeństwie
W miarę jak pole magnetyczne, niesione przez koronalny wyrzut masy, łączy się z magnetycznym polem ziemskim, do magnetosfery wrzucane są wysokoenergetyczne cząsteczki. Ze względu na ciśnienie wiatru słonecznego linie sił pola magnetycznego Słońca zaginają się wokół Ziemi, omijając ją w pewnej odległości. Cząsteczki wrzucane do magnetosfery od strony "dziennej" (zwróconej ku Słońcu) będą kierowane ku biegunowym obszarom Ziemi, gdzie ich oddziaływanie z atmosferą prowadzi do powstawania takich zjawisk jak zorze polarne. Część wpływających do magnetosfery ziemskiej naładowanych cząstek wiatru słonecznego gromadzi się w tym samym czasie w pasach Van Allena, doprowadzając do ich "przeładowania" i powodując, że te obszary wokół Ziemi mogą być niebezpieczne dla niezabezpieczonych astronautów i niechronionych satelitów. Więcej na temat szkód jakie mogą ponieść astronauci i satelity można znaleźć na stronach "Radiation Sickness, Cellular Damage and Increased Cancer Risk for Long-term Missions to Mars" oraz "New Transitor Could Side-Step Space Radiation Problem", (a po polsku np. na stronie http://www.cbk.waw.pl/~bpop/pogoda_html/frame3.html , przyp.tłum.)

Nie dość, że groźne jest promieniowanie z Pasów Van Allena, satelitom zagraża sama atmosfera. Jak łatwo się domyślić, taka dodatkowa dawka energii dostarczona ze Słońca powoduje globalne ogrzanie atmosfery co wywołuje jej rozszerzanie. Może ona sięgnąć poziomu orbit satelitów normalnie krążących poza atmosferą i spowodować ich areodynamiczne hamowanie. Pozostawione bez kontroli przesuną się na mniejszą wysokość. Efekt ten wykorzystywany jest powszechnie do spowalniania statków kosmicznych zbliżających się do powierzchni planety, w tym przypadku jest jednak bardzo niepożądany.

Na ziemi też odczuwamy skutki
Chociaż satelity są na pierwszej linii, to kiedy mamy do czynienia z silnym wzrostem strumienia energetycznych cząsteczek wpadających do atmosfery, różne niekorzystne efekty mogą być odczuwane również na powierzchni Ziemi. Promieniowanie rentgenowskie wywołuje wzrost liczby elektronów w jonosferze, przez co pewne sposoby łączności mogą ulegać zakłóceniom (albo wszystkie razem mogą przestać działać), ale to nie wszystko, co może się zdarzyć. Do obszarów położonych na dużych szerokościach geograficznych może docierać szerokim pasmem prąd elektryczny zwany "strumieniem elektrycznym", wywołany wnikającymi do jonosfery cząsteczkami wiatru słonecznego. Przepływowi prądu zawsze towarzyszy pole magnetyczne. Zależnie od siły burzy słonecznej prądy te mogą być indukowane w coraz to niższych warstwach atmosfery, aż do warstw bliskich gruntu, powodując np. przeciążenia sieci energetycznych. W dniu 13 marca 1989 roku w rejonie Quebec w Kanadzie około 6 mln ludzi pozbawionych zostało prądu na skutek silnego wzrostu aktywności słonecznej powodującej nagły przepływ indukowanych prądów przygruntowych. Quebec został sparaliżowany na 9 godzin, podczas których inżynierowie pracowali nad rozwiązaniem problemu.

Czy na Słońcu może powstać zabójczy rozbłysk?
Krótka odpowiedź brzmi "nie".

Dłuższa odpowiedź jest nieco bardziej zawiła. Chociaż rozbłysk słoneczny wycelowany prosto w Ziemię może spowodować wtórne skutki, takie jak uszkodzenie satelitów, lub może zagrozić niezabezpieczonym przed nim astronautom, czy też spowodować zanik napięcia w sieci energetycznej, to nie ma wystarczającej mocy aby zniszczyć Ziemię, a na pewno nie w 2012 roku. Przypuszczam, że w bardzo odległej przyszłości, gdy Słońcu zacznie brakować paliwa i rozszerzy się do rozmiarów czerwonego olbrzyma, mogą nastać dla Ziemi złe czasy, ale na to musimy poczekać kilka miliardów lat. Obecnie może się jedynie zdarzyć, że czystym zbiegiem okoliczności zostanie wysłana w kierunku Ziemi seria kilku rozbłysków klasy X, której towarzyszyć może seria wyrzutów koronalnych CME lub promieniowanie rentgenowskie, ale żadne z tych zjawisk nie będzie miało wystarczającej mocy aby pokonać naszą magnetosferę, jonosferę i znajdującą się niżej gęstą atmosferę Ziemi.

"Zabójcze" rozbłyski słoneczne były obserwowane na innych gwiazdach. W 2006 roku Swift, satelita obserwacyjny NASA, zarejestrował w odległości 135 lat świetlnych największy z kiedykolwiek obserwowanych rozbłysków gwiazdowych. Ocenia się, że gdyby Słońce wysłało w naszym kierunku rozbłysk niosący promieniowanie X o energii rzędu energii uwolnionej w rozbłysku gwiazdy II Pegasi, a szacowanej na 50 kwadrylionów (50*10^24) bomb atomowych, to z powierzchni Ziemi znikłaby większość form życia. Gwiazda II Pegasi jest gwałtownym czerwonym olbrzymem posiadającym towarzysza gwiazdowego o bardzo bliskiej orbicie. Sądzi się, że przyczyną tak energetycznego rozbłysku jest grawitacyjne oddziaływaniem z gwiazdą towarzyszącą, oraz fakt, że II Pegasi jest czerwonym olbrzymem.

Katastrofiści wskazują na Słońce jako możliwego sprawcę zagłady Ziemi, ale Słońce jest bardzo stabilną gwiazdą. Nie posiada towarzysza gwiazdowego (jak II Pegasi), ma przewidywalny cykl zmienności (około 11 lat) i nie udowodniono, że w przeszłości, poprzez wysłanie w kierunku Ziemi wielkiego rozbłysku, przyczyniło się do jakiegokolwiek wymarcia gatunków. Obserwowano już silne słoneczne rozbłyski (jak np. zaobserwowany w 1859 roku przez Carringtona rozbłysk białego światła) - lecz ciągle żyjemy.

Ponadto heliofizycy są raczej zdziwieni brakiem aktywności słonecznej na starcie 24 cyklu słonecznego, co prowadzi niektórych z nich do spekulacji, czy nie jesteśmy na skraju powtórnego minimum Maundera i "małej epoki lodowcowej". Spekulacje te są w całkowitej sprzeczności z zapowiedzią heliofizyków z NASA, z 2006 roku, że cykl ten będzie "nadzwyczajny".

Wszystko to prowadzi do wniosku, że nadal mamy długą drogę do przejścia w przewidywaniu rozbłysków słonecznych. Mimo, że techniki prognozowania warunków pogodowych panujących w przestrzeni kosmicznej są stale udoskonalane, minie co najmniej kilka lat, nim nauczymy się "odczytywać" Słońce z wystarczająco dużą dokładnością, aby móc znacząco określić jak aktywny będzie dany cykl. Tak więc, pomimo przepowiedni, przewidywań czy też mitów, nie ma żadnej fizycznej podstawy aby twierdzić, że w Ziemię trafi jakikolwiek rozbłysk słoneczny, szczególnie akurat w 2012 roku. Nawet gdyby wielki rozbłysk słoneczny dodarł do nas, nie spowodowałby katastrofy. Oczywiście, że mógłby uszkodzić satelity, wywołując wtórne problemy, jak np. utratę systemu GPS (co mogłoby np. stanowić kłopot dla nawigacji lotniczej) lub obezwładnić naziemne sieci energetyczne zorzowymi strumieniami elektrycznymi), lecz nic ponadto.

Jednakże zaczekajmy z odłożeniem tego problemu na bok. Katastrofiści twierdzą obecnie, że wielki rozbłysk słoneczny dotrze do nas dokładnie w momencie, kiedy ziemskie pole magnetyczne osłabnie i zmieni swoją polaryzację, pozostawiając nas niezabezpieczonymi przed dewastacyjnym wpływem wybuchów koronalnych... Wyjaśnienie, dlaczego nie stanie się to w 2012 roku, jest warte następnego artykułu, dlatego też odsyłam do następnego z tej serii, pt. "Żadnego przebiegunowania magnetycznego Ziemi".

Ostatnio edytowany przez Beket (2010-05-08 10:26:27)

si vis pacem, para bellum.

2

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Aktywność słoneczna

Zmiany w polu magnetycznym Słońca co kilka dni powodują ogromne burze, nazywane koronalnymi wyrzutami masy (CMEs). – Wypychają one z wnętrza gwiazdy miliardy ton cząstek z prędkością dochodzącą do ośmiu milionów kilometrów na godzinę – mówi Pal Brekke z Norweskiego Centrum Kosmicznego w Oslo. Od czasu do czasu słoneczne wichury kierują się ku Ziemi.


W marcu 1989 roku potężny koronalny wyrzut masy uderzył w północną półkulę, wyzwalając w atmosferze energię elektryczną o mocy 1500 gigawatów (25 razy więcej niż suma mocy osiągalnych w brytyjskiej sieci energetycznej). W wyniku uszkodzenia kanadyjskiej sieci energetycznej 6 milionów ludzi przez 9 godzin pozbawionych było prądu. Przekazy historyczne pozwalają jednak przypuszczać, że podobne burze słoneczne bywają nawet dziesięciokrotnie silniejsze. – Istnieje prawdopodobieństwo długotrwałych przerw w dostawie energii elektrycznej w skali kontynentalnej i globalnej – mówi John Kappenman z Metatech Corporation, kierujący na zlecenie amerykańskiego rządu badaniami skutków silnych burz słonecznych.

Zdaniem Kappenmana przywrócenie dostaw prądu w USA i północnej Europie po takiej burzy mogłoby zająć miesiące, a nawet lata. Funkcjonowanie kluczowych elementów naszej infrastruktury, związanych z wodą pitną, przechowywaniem żywności, lekami, oczyszczaniem ścieków, transportem i komunikacją załamałoby się w ciągu kilku dni. – Dla przykładu, wstrzymanie zaopatrzenia w leki osób cierpiących na cukrzycę miałoby niemal natychmiastowe, tragiczne konsekwencje – mówi Kappenman. – Paradoksalnie, najbardziej odczułyby to najlepiej rozwinięte rejony świata, gdzie ilość wzajemnych połączeń między sieciami energetycznymi jest największa.

W niebezpieczeństwie są również satelity, których uszkodzenie wymusiłoby powrót do tradycyjnych metod nawigacji morskiej i lotniczej oraz poważnie ograniczyło możliwość przewidywania pogody.
Koronalne wyrzuty masy uderzają zwykle w kierunku biegunów Ziemi, przez co najbardziej zagrożone są obszary położone na szerokościach geograficznych powyżej 40 stopni (co oznacza wszystkie tereny na północ od Lizbony i San Francisco oraz na południe od Wellington i Concepción). Przewidywanie CMEs jest trudne, choć na ogół występują one w okresach największej aktywności słonecznej. – Właśnie rozpoczął się nowy cykl i przez najbliższe lata będziemy obserwować coraz więcej wyrzutów koronalnych – mówi Brekke.

źródło - "the daily telegraph"

si vis pacem, para bellum.

3

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

No i niestety obawy się potwierdzają...

http://wiadomosci.onet.pl/2186304,16,na … ,item.html

jesteście gotowi ? ? ?

si vis pacem, para bellum.

4

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

no tak,to prawda. dodam jeszcze tylko,iż moga(nasa) nie przekazywac nam całej prawdy z wiadomych powodów.Efekt negatywny może byc o wiele bardziej katastrofalny,ci co czytaja to forum wiedza co mam na mysli:)
pozdrowionka

"Najbardziej zapaleni obrońcy jakiejś nauki, ci, którzy nie zniosą najmniejszego krzywego spojrzenia na nią, to zwykle tacy, którzy w dyscyplinie tej niezbyt daleko zaszli i w skrytości zdają sobie z tego sprawę. "

5

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

pablodart napisał/a:

no tak,to prawda. dodam jeszcze tylko,iż moga(nasa) nie przekazywac nam całej prawdy z wiadomych powodów.Efekt negatywny może byc o wiele bardziej katastrofalny,ci co czytaja to forum wiedza co mam na mysli:)
pozdrowionka

mam zajebiste wrażenie, że nie przekazują wszystkeigo.
zdziwiłem się natomiast, że tak wcześnie... może jednak mają zamiar powolutku przygotować ludzi ? ? ?
w zasadzie, to nawet miałoby sens. powiedzą teraz, każdy ma szansę się przygotować i nie będzie takiej masakry jakby
oglosili to powiedzmy dwa miesiące wcześniej.
po za tym unikamy spekulacji cen żywności, i innych zasobów mogących "ratować życie".
powiedzmy to wprost : kto nie będzie gotów do przetrwania ciężkich casów, będzie sam sobie winien...

Ostatnio edytowany przez Beket (2010-06-18 18:15:55)

si vis pacem, para bellum.

6

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

O Dybczyńskim już dawno mówiłam.

A co do NASA to mają sprzeczne wiadomości czasem. Raz,  że zwiększa sie ilosć plam słonecznych a ostatnio mówią, że od 800 dni nie ma żadnej plamy co, jakby nie patrzeć jest groźniejsze dla nas.

A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.

7

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Na szczęście my malutcy jesteśmy w stanie zabezpieczyć swoje urządzenia elektryczne przed falą elektromagnetyczną. smile

si vis pacem, para bellum.

8

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Dziennik "Polska The Times" opublikowała rozmowę z polskim klimatologiem profesorem Zbigniewem Jaworowskim. Mowa jest w nim o tym, co w niedługim czasie stanie się na Słońcu, mianowicie, że nastąpi zdarzenia Carringtona, czyli ogromny wybuch na Słońcu.

Ostatni raz miał on miejsce w 1859 roku i spowodował wówczas ogromne zaburzenia pola elektrycznego Ziemi - wiatr słoneczny z wybuchu dotarł do naszej jonosfery. Spaliły się świeżo zakładane stacje telegraficzne".

Astronomowie przewidują, że takie zdarzenie się powtórzy w 2013 roku i należy przygotować do tego sieć elektryczną, aby nie została uszkodzona, w efekcie czego, może zabraknąć prądu na północnej części półkuli.

Temat ten profesor Jaworowski poruszał już w 2009 roku na łamach "Polityki": "Jest maj 2013 r. Stacje radiowe i telewizyjne nagle przerywają program i ogłaszają, że właśnie przed chwilą na Słońcu nastąpił potężny wybuch, którego skutki trudno przewidzieć. Po paru godzinach zaczyna brakować prądu. Stają pociągi, tramwaje, metro, unieruchomione zostają lotniska i dworce kolejowe. Brak sygnalizacji świetlnej powoduje gigantyczne korki na ulicach miast. Nie działają windy, stacje benzynowe, telefony, radio i telewizja, satelitarna nawigacja, staje cały przemysł. Brakuje wody, przestaje działać służba zdrowia, handel, banki, systemy komputerowe. Zaczyna się apokalipsa, której przedsmak mieli mieszkańcy Nowego Jorku i kilku innych miast w sierpniu 2003 roku". Trwało to tylko kilka godzin.

Jednak Amerykańska Akademia Nauk opublikowała raport, w którym ostrzega, że tym razem burza geomagnetyczna może spowodować kataklizm na masową skalę. Może to nas spotkać w maju 2013 roku....


artykuł o tym temacie znajduje się również na stronie Polskiej Izby Paliw Płynnych, a więc
nie jakiejś tam stronie o tematyce "czary-mary" tylko poważnej instytucji :

http://paliwa.pl/go.php/pl/aktualnosci/ … oniec.html



tu macie fragment artykułu z równie poważnej strony :


Na początku 2009 roku NASA zleciła badania National Research Council w celu określenia potencjalnych skutków „zdarzenia Carringtona”  w nowoczesnym społeczeństwie. Opracowanie pod tytułem „Severe Space Weather Events -- Understanding Societal and Economic Impacts” zawiera następujące główne ustalenia:

•Duży rozbłysk na Słońcu i wywołana nim burza elektromagnetyczna może spowodować pozbawienie prądu więcej niż 130 milionów ludzi;
•Społeczne i gospodarcze koszty są szacowane na około 2 miliardy dolarów;
•Okres odbudowy infrastruktury szacownay jest na na 4 do 10 lat;
•Efektem kaskadowym problemów z dostawą energii elektrycznej mogą być powszechne niedobory żywności, rozruchy i niepokoje społeczne;
Co z tych, dość ponurych, prognoz, wynika dla nas – operatorów i projektantów centrów danych?

Poniżej przedstawiamy kilka pomysłów, które mogą być wykorzystane do ochrony urządzeń i systemów oraz zmniejszenia ryzyka związanego ze zmianami pogody kosmicznej.



Wykorzystanie UPS jako filtrów

Zasilacz awaryjny (UPS) jako podstawową swoją usługę oferuje "pomost" na czas pomiędzy zanikiem zasilania sieciowego i rozpoczęciem wytwarzania energii elektrycznej przez agregat, ale pamiętajmy też, że  UPS zapewnia "czyste" zasilanie w przypadku pojawienia się jakichkolwiek zakłóceń ze strony sieci energetycznej.



Zastosowanie i właściwe utrzymanie agregatów prądotwórczych

Dla obiektów krytycznych należy zapewnić zasilanie rezerwowe z agregatu prądotwórczego. W nadchodzącym sezonie zwiększonej aktywności słonecznej ważne jest nie tylko samo posiadanie rezerwowego generatora energii, ale także takie utrzymanie sprzętu (przeglądy, próby), aby mógł zadziałać skutecznie, jeśli będzie potrzebny.



Utrzymanie odpowiedniego zapasu paliwa dla agregatu

Obiekty krytyczne powinny mieć wystarczająco duży zapas paliwa (na 48-72 godzin) i łatwy dostęp do jego uzupełnienia (np. odpowiednia umowa SLA z dostawcą paliwa) w celu utrzymania zasilania podczas długotrwałego zaniku dostaw energii elektrycznej z podstawowego źródła i ewentualnych przerw lub kłopotów z dostawą paliwa.



Monitorowanie  zagrożeń


Na stronie NOAA Space Weather Prediction Center:

http://www.swpc.noaa.gov/forecast.html

można znależć trzydniową prognozę „kosmicznej pogody”, przygotowaną wspólnie przez USA Deptartment of Commerce, NOAA Space Weather Prediction Center oraz US Air Force. Tam też pojawiają się ostrzeżenia o zanotowanych rozbłyskach.



Opracowanie i testowanie planów awaryjnych


W przypadku nadciągającej od Słońca burzy elektromagnetycznej (od rozbłysku na Słońcu do burzy na Ziemi mamy około 18 godzin), każda załoga centrum danych powinna być uzbrojona w plany awaryjne. Te plany powinny określać listę kluczowych pracowników i dostawców, których należy powiadomić oraz sposoby postępowania w przypadku awarii. Oczywiście takie plany awaryjne muszą być aktualizowane i testowane



Podsumowanie

Świat prawdopodobnie nie dobiegnie końca w 2012 roku, ale ryzyko dla obiektów o znaczeniu krytycznym, a do takich należą nasze serwerownie i obiekty data center, z pewnością jest bardziej realne niż efekty specjalne opracowane w Hollywood. Z pewnością też wszelkie sygnały, które mówią o zwiększeniu możliwości awarii zasilania sieciowego i systemów łączności, powinny być traktowane przez projektantów i operatorów data center bardzo poważnie.


całość do przeczytania tu :
http://dcserwis.pl/content/nadchodzi-rok-2012

Ostatnio edytowany przez Beket (2010-06-19 12:39:21)

si vis pacem, para bellum.

9

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

niestety wydaje się to nieuchronne...

http://portalwiedzy.onet.pl/4869,25297, … pisma.html

si vis pacem, para bellum.

10

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Przeczytałam.... nawet  nie jest tak źle wink

A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.

11

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Siedem osób uratuje internet w razie katastrofy.

Jeśli dojdzie do globalnej sieciowej katastrofy, to los internetu spocznie w rękach pięciu z siedmiu specjalnie wybranych osób. "Klucze" do internetu są zapisane na siedmiu kartach, które dają uprawnienia do ponownego uruchomienia sieci World Wide Web - podaje serwis internetowy gizmodo.com
W przypadku takiej katastrofy, DNSSEC (system bezpieczeństwa nazw domen) może zostać naruszona lub uszkodzona. W takim przypadku bylibyśmy pozbawieni możliwości sprawdzenia, czy adres URL kieruje nas do właściwej strony.

Co się stanie, gdy posiadacze tych kart będą zmuszeni do działania?

Co najmniej pięć z siedmiu kart, których właściciele mieszkają w Wielkiej Brytanii, USA, Burkina Faso, Trynidadzie i Tobago, Kanadzie, Chinach oraz Republice Czeskiej, musiałoby znaleźć się w amerykańskiej bazie w celu ponownego uruchomienia systemu i podłączenia wszystkiego od nowa.

Każda z kart zawiera tylko ułamek kodu do odzyskiwania klucza, który pozwoliłby na restart sieci. Oznacza to, że nie ma możliwości aby tylko jedna osoba posiadała wszystkie uprawnienia do "zarządzania" internetem na świecie.


źródło : onet wiadomości.

si vis pacem, para bellum.

12

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

o kurde ciekawe to co piszesz, ja myslałem ze internet jest juz nie  do powstrzymania tzn. dziala niezaleznie od nikogo....
ale skoro skąd masz ta wiedze to poszukam sobie o tym tak dla własnej ciekawosci










Beket napisał/a:

Siedem osób uratuje internet w razie katastrofy.

Jeśli dojdzie do globalnej sieciowej katastrofy, to los internetu spocznie w rękach pięciu z siedmiu specjalnie wybranych osób. "Klucze" do internetu są zapisane na siedmiu kartach, które dają uprawnienia do ponownego uruchomienia sieci World Wide Web - podaje serwis internetowy gizmodo.com
W przypadku takiej katastrofy, DNSSEC (system bezpieczeństwa nazw domen) może zostać naruszona lub uszkodzona. W takim przypadku bylibyśmy pozbawieni możliwości sprawdzenia, czy adres URL kieruje nas do właściwej strony.

Co się stanie, gdy posiadacze tych kart będą zmuszeni do działania?

Co najmniej pięć z siedmiu kart, których właściciele mieszkają w Wielkiej Brytanii, USA, Burkina Faso, Trynidadzie i Tobago, Kanadzie, Chinach oraz Republice Czeskiej, musiałoby znaleźć się w amerykańskiej bazie w celu ponownego uruchomienia systemu i podłączenia wszystkiego od nowa.

Każda z kart zawiera tylko ułamek kodu do odzyskiwania klucza, który pozwoliłby na restart sieci. Oznacza to, że nie ma możliwości aby tylko jedna osoba posiadała wszystkie uprawnienia do "zarządzania" internetem na świecie.


źródło : onet wiadomości.

"Najbardziej zapaleni obrońcy jakiejś nauki, ci, którzy nie zniosą najmniejszego krzywego spojrzenia na nią, to zwykle tacy, którzy w dyscyplinie tej niezbyt daleko zaszli i w skrytości zdają sobie z tego sprawę. "

13

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Z jednej strony się uciesze - wreszcie byłby dowód że jest coś w czym nie kłamią, a elektryka wcale nie jest potrzebna, samo nieszczęście, komputery to źródło głupoty (zależy od korzystającego ale większość nie umie) wink 
Cóż... ciekawe na pewno by to było big_smile  Ale dużo jest już informacji które podobno oni wybadali a w dużej większości to zwykłe wymyślanki. Zawsze najlepiej naspamować na e-mail jakiemuś naukowcowi... smile

14

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Midian napisał/a:

Z jednej strony się uciesze - wreszcie byłby dowód że jest coś w czym nie kłamią, a elektryka wcale nie jest potrzebna, samo nieszczęście, komputery to źródło głupoty (zależy od korzystającego ale większość nie umie) wink 
Cóż... ciekawe na pewno by to było big_smile  Ale dużo jest już informacji które podobno oni wybadali a w dużej większości to zwykłe wymyślanki. Zawsze najlepiej naspamować na e-mail jakiemuś naukowcowi... smile

hmmm...  twierdzisz, że prąd nie jest konieczny. Nie chodzi o komputery osobiste, ich utrata to pikuś.
problemem jest strata komputerów obsługujących instytucje finansowe, banki, giełdę - załamanie gospodarki nieuniknione.
brak prądu to brak możliwości przechowywania żywności niekonserwowanej w tym mięsa - głód murowany.
brak prądu to zniszczone tony leków wymagających przechowywania w chłodzie w tym szczepionki i leki dla cukrzyków, przy czym brak możliwości wyprodukowania nowych zapasów - katastroficzna umieralność chorych.
co powiesz na awarię systemów komputerowych zarządzających zabezpieczeniami w reaktorach jądrowych ?
co powiedzą matki, których dzieci leżą w inkubatorach...?

długotrwały brak prądu, dla zaawansowanego technicznie społeczeństwa jest właśnie końcem świata...

Ostatnio edytowany przez Beket (2010-08-05 16:46:44)

si vis pacem, para bellum.

15

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Burza magnetyczna na Słońcu zagraża pracy aparatury elektronicznej, transportu i łączności. Może ona też odbić się na zdrowiu ludzi - poinformował szef rosyjskiego Centrum Prognozowania Sytuacji Geofizycznej Siergiej Gajdasz.

Naukowcy przewidują, że w niedzielę znów nastąpi zwiększenie aktywności geomagnetycznej. Burza rozpoczęła się w nocy z wtorku na środę. Spowodował ją wytrysk plazmy, który nastąpił na Słońcu 1 sierpnia. Te docierające do Ziemi perturbacje międzyplanetarne mogą stworzyć sporo problemów mieszkańcom naszej planety.

Specjaliści uważają, że małe burze magnetyczne oddziałują na organizm człowieka bardziej negatywnie, niż silne burze. Lekarze ostrzegają, że zakłócenia snu i zdolności do pracy, rozdrażnienie i nerwowość mogą odczuwać całkowicie zdrowi ludzie. Zapewniają przy tym, że takim niedomaganiom można zapobiec, przeznaczając więcej czasu na odpoczynek i sen.

Eksperci Centrum Prognozowania Sytuacji Geofizycznej zaznaczają, że "jeśli mała burza magnetyczna rozpoczyna się w nocy, do rana organizm ludzki potrafi się do niej przystosować i łatwiej znosi dalszy wzrost aktywności geomagnetycznej". W każdym bądź razie doradzają, aby w takich dniach zawczasu przyjmować przepisane przez lekarza preparaty, a także unikać dużych obciążeń fizycznych i emocjonalnych.

Źródło" Niewiarygodne.pl

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,tit … caid=6aab7

1. I Co zauważyliście, że był wybuch?
2. W 2012 ma być apogeum burz słonecznych a jak wynika z powyższego teku groźniejsze są te mniejsze.

A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.

16

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

groźniejsze owszem ale dla samopoczucia, nie dla infrastruktury... smile

si vis pacem, para bellum.

17

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Przynajmniej samopoczucie będzie dobre ;P

A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.

18

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

No, chyba nie do końca. Na Dolnym Śląsku już na drugi dzień po katastrofie bochen chlebka można było kupić za 12,- pln.
To nie za bardzo komfortowa sytuacja. W sytuacji braku zasilania będzie gorzej, bo nie będzie skąd dostarczyć pomocy, wszyscy równo dostaną po dupie...

si vis pacem, para bellum.

19

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Pierwsze skutki gigantycznej eksplozji na Słońcu


dzisiaj, 12:00
KLe / IAR, breitbart.com
Najsilniejsza od czterech lat eksplozja na Słońcu spowodowała w południowych Chinach zakłócenia łączności radiowej poinformowała służba meteorologiczna Chin – czytamy w serwisie breitbart.com.

Astronomowie zaobserwowali wczoraj wyjątkowo silną eksplozję na Słońcu. Tak zwany słoneczny rozbłysk był najpotężniejszy od czterech lat.

Wybuch nastąpił w poniedziałek w nocy. Był to rozbłysk klasy X - należał więc do najbardziej gwałtownych zjawisk zachodzących na Słońcu. Potem nastąpił tak zwany koronalny wyrzut masy - nasza macierzysta gwiazda wyrzuciła w przestrzeń kosmiczną duże ilości naładowanych cząstek. Naukowcy spodziewają się burzy magnetycznej, która może zakłócać systemy telekomunikacyjne, satelitarne i elektryczne na Ziemi.


Projektanci wszechświata - dowiedz się, o czym pisze "The Daily Telegraph"

- W połowie XIX wieku, gdy miał miejsce wyjątkowo potężny wybuch, dwie trzecie ziemskiego nieba było krwisto czerwone, oszalały kompasy i telegrafy - mówił astronom i autor książki "Król Słońce" Stuart Clark.

(MK)

źródło: onet.pl

si vis pacem, para bellum.

20

Odp: W to jestem w stanie uwierzyć

Słońce sparaliżuje życie na Ziemi. Zostały nam 2 lata

Eksperci: Musimy się na to przygotować.
Burza magnetyczna po eksplozjach na Słońcu może uszkodzić sieci elektryczne na Ziemi. Dlatego brytyjski rząd przygotowuje plan działania, który uchronić ma Wyspy przed chaosem – donosi "The Daily Mail".
Astronomowie przewidują, że szczyt aktywności centralna gwiazda naszego układu planetarnego osiągnie za ok. 2 lata. Po gigantycznych rozbłyskach wiatr słoneczny dotrze na Ziemię zakłócając pracę sieci elektrycznych, informatycznych, a nawet zmieniając kurs satelitów.
Naukowcy uważają, że burze mogą być 5 razy silniejsze niż ta, która w Quebecu w 1989 roku pozbawiła prądu ponad 6 milionów ludzi.
Dlatego brytyjski minister energetyki Chris Huhne przygotowuje plan przeciwdziałania kryzysowi. Rozważa nawet czasowe wyłączenie całej sieci elektrycznej – wyjaśnia dziennik

źródło - The daily mail

si vis pacem, para bellum.