2,561

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Witam wszystkich nasunęło mi się ostatnio takie pytanie do samego siebie i każdy powinien je sobie zadać .
Dlaczego pozwoliliśmy się omamić kulturze ,przekonaniom narodowości która nam jest zupełnie obca.Jako Słowianie powinniśmy się wszyscy skrzyknąć  z innymi Słowianami,i wyrzucić całą tą Lichwę  i również muzułmaństwo z europy.Nie mieszkali tutaj a zło chciwość nie tolerancję antysemityzm przywlekli i zarażają całemu plemieniu Słowiańskiemu.
Wyrzućmy ich z europy i niech swoją lichwę i niewolnictwo uprawiają  u siebie .Europa powinna odciąć  się od tej zarazy  ,i raz na zawsze przepędzić wszystkich lichwiarzy i muzułmanów którzy w imię Boga ucinają głowy na ulicach .Powinniśmy stworzyć swoją cywilizację  Europejska na prawdzie ,nauce i Bogu. A muzułmanów i Lichwiarzy przepędzić z europy, niech swoje mądrości ,lichwę chciwość i antysemityzm którym zamknęli ludziom usta i terroryzują cały świat szerzą u siebie .Opamiętajcie się i popatrzcie do czego lichwa doprowadziła ludzi i narody wszyscy jesteśmy zadłużeni .A cały Euroland kierowany jest przez największych lichwiarzy ,czy nie widzicie ze Europą rządzą korporacje i Bank  które człowieka mają za nic .  Tam liczy się tylko zysk wciskają ludziom kit a bocznymi drzwiami wprowadzają niewolnictwo.Obudźcie się !!!!!!!!!!!wy tu o Nostradamusie piszecie a nie widzicie jak każdy dostaje kajdanki i zniewolenie przez dług.

2,562

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Widzimy Tomku370
ale to co ma się wydarzyć, musi się wydarzyć. Taka jest kolej rzeczy. Polecam Tobie mój tekst (post nr 2002) :
http://koniecswiata.info/forum/post/4942/#p4942
Biały człowiek zachodu już od wynaturzonego Cesarstwa Rzymskiego, potem za żądnego darmowego złota rabusia Majów Krzysztofa Kolumba itd. był butny i arogancki, za nic miał wartości, a dzisiejsi Lichwiarze tylko dlatego działają bez opamiętania (zadłużyli cały świat u kogo? chyba u Pana Boga), gdyż biały człowiek zachodu pozwala i utożsamia się z takimi cechami : zyskiem, lenistwem, próżnością i pogardą wobec innych (patrz Wietnam, Iraq, Afganistan, a teraz Pakistan).

Tego nie zmienisz, musiałbyś zmienić całą historię białego człowieka. Ale niestety biały człowiek będzie musiał ugiąć się pod ciężarem własnoręcznie wybudowanego swojego świata i nim zostanie powalony. A jak widać jeszcze nie będzie to koniec pazerności białego człowieka, czytając o IV wś.

Nostradamus opisuje czym to wszystko i dlaczego tak a nie inaczej się zakończy, dlatego czytam ten i sąsiedni wątek Arteuzy i Atraktora i sam dochodzę do takich wniosków i spostrzeżeń, dokąd niestety nasz świat zmierza nieubłaganie ! Jak po sznurku do kłębka centurii Nostradamusa.
pozdrawiam MaxXon

Ostatnio edytowany przez MaxXon (2013-11-03 12:38:55)

czas to wcale nie pieniądz - Stwórca dał go nam, abyśmy wykorzystali go do swojego wzrostu duchowego...a tych którzy go trwonią i już nie rokują na rozwój zabiera z powrotem...

2,563

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Witam. Czy jesteśmy leniwi? Wątpię, butni i aroganccy prędzej, czy Polska stworzyła multikulti? Znowu śmiem wątpić, czy daliśmy się omotać korporacjom? To jest pytanie, którego problem leży w tzw., zglobalizowanym świecie. Otóż dzisiaj problemem jest nie tyle kapitał ile państwo, które przeżywa poważny kryzys. Światowy czy też transnarodowy kapitał korzysta z warunków, jakie mu stworzono tzn., „swobodny przepływ kapitału”. Deregulacja, która jest pochodną polityki multikulti i goloalizacji, a która przecież narodziła się w umysłach ludzi zachodu, sprawia, że problemy, które zdawałoby się ta polityka wyeliminuje, przyczyniła się do ich wyostrzenia. Zderzenie kultur (cywilizacji) ma miejsce. Inne wartości przyświecają bowiem euro-amerykanom, inne zaś ludom Azji czy Afryki, które do tej pory z cywilizacją europejską przez historię, były powiązane, nikt z tych emancypujących się kultur nie chce poddać się macdonaldyzacji czyli globalnej monokulturze, która zepchnęłaby na margines, a może nawet przyczyniłaby się do zamarcia innych kultur i jest wobec tego świadomy sprzeciw. To Biały człowiek stworzył gospodarkę globalną, aby jeszcze szybciej móc penetrować świat i panować nad nim, cóż tutaj też można dostrzec ironię, że ów globalizm stał się problemem, a nie rozwiązaniem dla zachodu. Ponieważ kryzys jest jeden, a rozwiązania walki z nim jest wiele, w tym wypadku najlepiej radzą sobie azjaci. Ten kryzys bardzo podkopuje autorytet zachodu jako wiecznego dominatora, kojarzonego przez wielu z panem tego świata. Dzisiaj ten „pan” chwieje się w posadach, ale ludy do tej pory będące pod butem białego człowieka znajdą w końcu odpowiedni moment, żeby sowicie europejczykom i ich poplecznikom za to zapłacić, to w swoich wizjach dostrzegł Nostradamus.
Panowie, więcej merytorycznej dyskusji, a mniej uszczypliwości i wrogości.

2,564

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

MaxXon napisał/a:
xero napisał/a:

I nie wpadłeś na to, że jesteś ładowany w trąbę lol Cóż takiego wydarzyło się 12 września 2001 roku ? albo 13.03.2011. Porażka:lol:

Zobaczymy erudyto, co przyniesie niebawem 26.11.2014 (jeśli umiesz czytać największy mądralo, to czytaj +/- dzień dwa), wyjątkowo osobliwa z Ciebie osobistość, która nie ładuję się w trąbę (jako jedyna tutaj najinteligentniejsza).

Uprzykrzasz się swoim zachowaniem, butnością i arogancją oraz powodujesz tym, że Twoja "wysublimowana" obecność budzi ogromny niesmak i dezaprobatę, zastanów się nad sobą i zmień proszę stosunek do ludzi, przynajmniej tutaj na forum na bardziej miły i pomagający innym (jeśli potrafisz), a nie jako jedyny słuszny i wyśmiewający się z innych.
Bądź przykładem dla innych, a to dopiero jest miarą wielkości człowieka, potrafisz to na pewno (jak wielu), tylko ogranicza Cię Twoje własne wybujałe i wysoce rozumne EGO.
Inaczej nie pozostanie nic innego, jak tylko kompletna ignorancja Twojego wyniosłego ego - szanowny Fizyku Kwantowy Xero.

MaxXon

Tego się trzymaj Hipokryto, a raczej Hipokryci i na przyszłość jak chcesz kogoś pouczać to się doucz naszej polszczyzny, a najlepiej zacznij od SIEBIE. Zaimek ja ma dwie formy celownika: akcentowaną mnie i nie akcentowaną mi. Na początku zdania używa się tylko tej pierwszej, np.: „Mnie to daj” (ale „Daj mi to”). Formy mi można też użyć na początku zdania składowego, po spójniku, jeśli pada na niego akcent: „Robię tak, jak mi się podoba”.
To samo dotyczy kilku innych par form zaimkowych: „Nie widzę go”, ale „Jego nie widzę” (także „Widzę jego, a nie ją”); „Dużo ci zawdzięczam”, ale „Tobie wszystko zawdzięczam”. We wszystkich cytowanych przykładach form krótszych używa się w pozycji nie akcentowanej, form dłuższych – tylko wtedy, gdy są pod akcentem.

— Mirosław Bańko, PWN

Poza tym są wyjątki, mowa potoczna, gwara, narzecza itd. itp. Panie "Bralczyk", język żyje, o czym waszmość zapomina. To co dwadzieścia lat temu było regułą, dzisiaj odchodzi do lamusa.

Całą noc nad tym myślałeś i jeszcze cztery razy edycja. No no no.

Pozdrawiam i żegnam niech Atraktor pasie swoje "OWCE".

P/s tak na przyszłość, to nie ja zacząłem ten zamęt ale zapewne to nie ma znaczenia.

Jeszcze jedno. Złoto Majów rabował Cortes.

2,565

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

xero napisał/a:

Pozdrawiam i żegnam niech Atraktor pasie swoje "OWCE".

Ile razy będzie się żegnał Ty Fizyku Kwantowy…?
Cholewę z własnej g… robisz ! lol lol lol
Żegnam Cię z radością big_smile

Ostatnio edytowany przez MaxXon (2013-11-03 19:13:09)

czas to wcale nie pieniądz - Stwórca dał go nam, abyśmy wykorzystali go do swojego wzrostu duchowego...a tych którzy go trwonią i już nie rokują na rozwój zabiera z powrotem...

2,566

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Następne posty nie na temat będą kasowane.

2,567

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

no i zdechł temat drogi administratorze. Mozesz sobie podziekowac teraz, dzieci sie uspokoiły. Chciałbym skasowac swoje konto. Dziekuje, dobranoc.

2,568

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Pa!

2,569

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

administrator napisał/a:

Pa!

Forum umarło niestety, zatem również żegnam i powodzenia życzę

Ostatnio edytowany przez Arab1 (2013-11-05 19:45:56)

2,570

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

przezabawna sytuacja - nie wiem co mnie bardziej rozłożyło na łopatki - Atraktor czy Administrator xD
w sumie obaj zaczynają się na A i kończą się na TOR - Chyba wyszedł z tego TERMINATOR - ale nie taki z filmów tylko taki z DNA ;p nastąpiła terminacja hehe

2,571

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Witam forumowiczów nawet, jeśli temat nieco przycichł, to postaram się wnieść ducha rozmowy po to, by choć na chwilę ożywić dyskusję. Chciałbym w swoim wpisie zastanowić się nad bieżącą polityką i przyczynami kryzysu, które mają swoją przyczynę daleko bardziej wykraczającą poza świat pieniądza na Wall Street i skonfrontować obecne problemy (powierzchownie) z wizjami świata w tym stuleciu wg objawień Nostradamusa. To nie będzie obszerna praca, ale nie duża rozprawka, o kryzysie.

Współcześnie partie polityczne pełnią zgoła odmienną funkcję od partii działających choćby w XX wieku. Z pewnością noszą w sobie rys ideologiczny z tamtej epoki, ale wyzwania współczesnego świata skłaniają do przewartościowania własnych poglądów, które w oczach nie jednego polityka muszą być skostniałe, ponieważ wszystko jest płynne w tym świat, społeczeństwa, gospodarka. (O tym również szeroko pisze Zygmunt Bauman w swoich książkach odsyłam zainteresowanych). Z pewnością problemy trapiące współczesne partie polityczne są również płynne. Dzisiejszy kryzys ewoluuje i nie ma znamion krótkotrwałych, ale jest obciążony potężnym kredytem zaufania, którym świat obdarzył państwo. Obecnie to państwo jest dysfunkcjonalne i nie potrafi sobie radzić jako dłużnik z zaciągniętym kredytem (Trochę wcześniej o tym pisałem). Tym kredytem jest nowoczesność, a raczej skok do nowoczesności, w którym instytucja państwa na własne życzenie mocno dała się „okroić” z wcześniej przysługujących jemu przymiotów, te cechy to jasny podział na scenie politycznej oraz wcześniej przypisany elektorat, który bez większych trudności identyfikował się z hasłami politycznymi poszczególnych partii. Jak również trwała zdolność państwa do radzenia sobie z wyzwaniami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Trudno jest dzisiaj nie przyznać racji tym, którzy w dobie globalizacji przypisują państwu niemoc w próbie budowania własnego modelu państwa tak, jak miało to miejsce we wcześniejszym wieku. Państwa zachodu po odejściu od polityki kolonialnej, która pozwalała jak pisze Z. Bauman - eksportować nadwyżki siły roboczej poza granice własnego państwa minęły wraz z upadkiem epoki kolonialnej w latach 60 XX wieku. Te nadwyżki państwo musiało uspołecznić i wrzucić w krwioobieg życia gospodarczego, aby ten system, mógł pracować bez żadnej opcji rewolucyjnej. Państwo musiało zbudować na nowo model gospodarki uspołecznionej.



Paradoksalnie twórcami nowego modelu gospodarczego stały się w europie partie chadeckie, a nie szeroko rozumiana lewica. Nowa gospodarka miała być oparta na humanizmie, wartościach protestanckiego etosu pracy i szeroko rozumianych chrześcijańskich korzeni, do których Europa ostatnio często się odwołuje. Ta nowa jakość w zarządzaniu państwem i gospodarką sprawiła szczególnie w czasach zimnowojennych, że człowiek niezależnie od stanu posiadania czy urodzenia może w pełni korzystać z praw politycznych, ponieważ mając zagwarantowane poczucie bezpieczeństwa może myśleć o sprawach wyższego rzędu np. polityka, kultura, religia itp. Wartością, bowiem nadrzędną w nowej filozofii państwa było pełne zatrudnienie i budowa odpowiedzialnego za losy swoje i państwa społeczeństwa obywatelskiego. Ten model cieszył się powszechnym zaufaniem obywatela do państwa i jego instytucji jak również spełniał pokładane nadzieje państwa do obywatela. Ten model potrafił przetrwać różne zawirowania w XX wieku i różne kryzysy. Jednak rozpad państw bloku tzw., komunistycznego przyczynił się do nadania nowego, jeszcze silniejszego impetu w budowie globalnej gospodarki rynkowej, której filarem stał się  „wędrujący kapitał”, zdolny budować lub niszczyć modele gospodarki ograniczające swobodny rozwój i przedsiębiorczość. Gdzie państwo będzie mocno ograniczone w swej arbitralności i aktywności.

Nadal pozostało kilka niechlubnych przykładów państw, w których jednostka jest instytucjonalnie terroryzowana, takimi państwami są. Chiny, Białoruś lub bardziej skrajny przykład Korea płn, gdzie społeczeństwo jest częścią folwarku ,którego państwo jest właścicielem. Współczesny instytucjonalny „terror” stosowany przez prawo, a nadany przez państwo jest podyktowany strachem przed nieobliczalnością globalnej gospodarki wolnej od jakichkolwiek regulacji. Owszem są podejmowane próby nadania ram prawnych i różnych innych form ucywilizowania przepływu pieniądza, szczególnie tego szkodliwego, bo spekulacyjnego, nietworzącego nowych miejsc pracy, a nastawionego na szybki zysk, często stojący w opozycji do potrzeb i oczekiwań danej gospodarki. Jednakże chcąc budować model gospodarczy wolny od „nacisków” wędrującego kapitału, świat zaczyna paradoksalnie dzielić się na państwa skupione w organizacjach o różnych nazwach (UE, ASEAN, NAFTA itp.) Trudno jest jednoznacznie określić, jaki będzie tego dalekosiężny efekt.





W przypadku Unii Europejskiej widać jak na dłoni, że budowany dobrobyt przez pół wieku w ramach różnych form uspołecznienia gospodarczego, dzisiaj zaczyna trzeszczeć w podstawach, na, których to był przecież budowany. Te podstawy to swobodny przepływ kapitału, ludzi i towarów. Złote zasady wyrosłe na gruncie gospodarki rynkowej zaczynają rujnować model socjalny w Europie i tym samym wykluczać coraz bardziej najsłabszych obywateli poza nawias czynnego uczestnictwa w polityce. To, co zrodziło kryzys niemożności radzenia sobie z czynnikami zewnętrznymi jak wolna konkurencja, swobodny przepływ siły roboczej czy koszty pracy, które w największy sposób przyczyniają się do ucieczki miejsc pracy i wpływają na rosnący dług publiczny, pogrąża państwa. Ponieważ „społeczeństwa dobrobytu” przyzwyczajone do szerokiej oferty ze strony tegoż państwa (różne świadczenia, bezpieczeństwo publiczne, pewne zatrudnienie), nie chcą tak po prostu zrezygnować z tych wartości, które budowano przez dziesięciolecia. Państwu przyszło zatem, istnieć w niebezpiecznych czasach, niebezpiecznych z kilku powodów: czynniki zewnętrzne stale oddziaływujące na państwo i jego wewnętrzny charakter, czynnik wewnętrzny stwarzający zagrożenie różnych form niezadowolenia społecznego, mogącego przekształcić się w otwartą rewolucję (coś czego państwo nie znosi, bo to zakłóca ustalony porządek).

Wreszcie człowiek, żyjąca jednostka, której atrybutem w uspołecznionej gospodarce rynkowej stała się spójność i integralność społeczna i jako silny i zwarty „organizm” potrafiła skutecznie artykułować swoje potrzeby, co przyczyniało się do poprawy pracy jakości państwowych instytucji, a także do myślenia jednostki o państwie w kategoriach „państwo to ja”, ponieważ „ja” mam wpływ na kształt i jakość państwa. Obecnie w niektórych państwach zachodu, gdzie kryzys ma bardziej ponure oblicze, poddane zostało w wątpliwość zaufanie społeczeństwa do państwa i jego instytucji. Człowiek staje w obliczu kryzysu, który obezwładnia go z każdej strony. Sam człowiek, nie mogąc liczyć na pomoc państwa i jego instytucji, staje się bezradny jak dziecko. Solidarność społeczna, która była filarem krajów zachodu załamuje się i degeneruje jednostkę, sprawia, że alienuje się ona i przyczynia się do rozkładu społeczeństwa jako całości, co do tej pory było wartością, teraz stało się rysą, pęknięciem, które może pociągnąć za sobą lawinę negatywnych zachowań mogących od wewnątrz rozsadzać państwo, zmuszając je do zmiany ustalonego porządku. Przeorientowanie gospodarki na wolną i otwartą na kapitał zewnętrzny i grę rynkową, zmusi państwo do wyprzedaży tych przedsiębiorstw, które były w jego rękach i budowały zaufanie jednostki do niego (państwa). Przez brak jakichkolwiek osłon i regulacji, człowiek jest narażony na grę rynkową, którą steruje niewidzialna ręka rynku i mocno ograniczony zakres regulacji. Człowiek w obliczu potężnego wyzbytego z „wartości” kapitału międzynarodowego jest NICZYM i w konfrontacji z nim, skazany jest na porażkę.
Antidotum na te bolączki jest wspólnota europejska, „zdrowa” i mocna instytucjonalnie, ponieważ łącząc się w jeden duży podmiot o charakterze międzynarodowym złożonym z kilkunastu państw, może aktywnie uczestniczyć, ba nawet narzucać światu swoje wartości, jednak tylko wtedy, kiedy mechanizmy decyzyjne i normatywne, będą ze sobą w pełni kompatybilne w przeciwnym razie, wizja rozpadu europy i wartości, na których została zbudowana ulegnie destrukcji, a chaos gospodarczy i międzynarodowy terroryzm szybko przekształci się w wojnę, którą Europa w wizjach Nostradamusa przegrała. Świat będzie inny, ale ci, co przeżyją, zapamiętają największy holocaust w dziejach świata. Bowiem jak pisał Hobbes będzie to „Wojna wszystkich ze wszystkimi”.




W ten sposób nie można zbudować bezpieczeństwa, dlatego uważam, że wyzwaniami, jakie przed społeczeństwem stoją to powtórny zwrot w stronę silnego instytucjonalnie państwa z silną, nowoczesną gospodarką wolną od gry spekulacyjnej gwarantującej pewność i bezpieczeństwo społeczeństwu. Bo kto jak nie państwo stanie po naszej stronie?
A teraz czekam na słowa krytyki smile.

2,572

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

cóż nie jetem ekspertem, ale się wypowiem ;p

tylko co do samej Unii Europejskiej... oto fakty jej dotyczące:
- po pierwsze: wyrosła na gruzach III Rzeszy i o tym planie wiedzieli już Hitler jak i Himmler i przyklasnęli temu pomysłowi
- po drugie: Każdy szanujący się ekonomista wiedział, że twór złożony z różnych gospodarek - które mają różne prędkości, ale również różne kultury i etos pracy (w stanach nie ma dużych różnic) nie wypali - są publikacje które dawno temu wspominały że gdyby wprowadzono jedną walutę dla tak różnych państw to załamanie tego tworu byłoby szybsze niż normalnie
- po trzecie upadek takiej konfederacji państw nie tylko jest możliwy, ale najważniejsze: NIEUNIKNIONY !

można dalej by prowadzić a czemu tak sie stało, a kto do tego doprowadził itd. ale chyba to nie jest tematem tego forum, żeby rozpatrywać budowę administracyjną, polityczne machinacje - bo to temat rzeka ;]

2,573

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

witam, do franekkropkabe. Ja nie piszę o Unii jako takiej, choć poświęciłem jej dość dużo miejsca, choćby dlatego, że jestem jej mieszkańcem, ja napisałem o kryzysie, jego przejawach i skutkach jakie niesie. Jakie mechanizmy są odpowiedzialne za wewnętrzne problemy, które doprowadzą do rozkładu UE. Jej słabością są przecież jej wewnętrzne podziały, to w zestawieniu z kryzysem światowym i wizjami przyszłości Nostradamusa sprawia, że ta przyszłość jest wielce możliwa. Co od Hitlera i Himlera to opowiadasz bajki, a nie fakty. Poza tym Unia zmierza do federacji czyli czegoś na wskroś przypominającego USA.

2,574

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

OBSERWATOR napisał/a:

witam, do franekkropkabe. Ja nie piszę o Unii jako takiej, choć poświęciłem jej dość dużo miejsca, choćby dlatego, że jestem jej mieszkańcem, ja napisałem o kryzysie, jego przejawach i skutkach jakie niesie. Jakie mechanizmy są odpowiedzialne za wewnętrzne problemy, które doprowadzą do rozkładu UE. Jej słabością są przecież jej wewnętrzne podziały, to w zestawieniu z kryzysem światowym i wizjami przyszłości Nostradamusa sprawia, że ta przyszłość jest wielce możliwa. Co od Hitlera i Himlera to opowiadasz bajki, a nie fakty. Poza tym Unia zmierza do federacji czyli czegoś na wskroś przypominającego USA.


Moje bajki były już znane oficjalnie 50 lat temu... :
Fragment ten za pozycją książkową : "Himler" Wyd.Czytelnik. Warszawa 1971 autorzy Roger Manvell oraz Heinrich Fraenkel , tlumaczenie Tadeusz Wolski.:
""Imperium europejskie stanowiłoby konfederacje wolnych państw, do której weszłyby: Wielka Rzesza Niemiecka, Węgry, Chorwacja, Słowacja, Holandia, Flandria, Walonia, Luksemburg, Norwegia, Dania, Estonia, Łotwa i Litwa. Państwa te rządziłyby sie same. Miałyby wspólną europejska walutę, niektóre dziedziny administracji włącznie z silami policyjnymi, armia, w której rożne państwa byłyby reprezentowane przez swoje formacje narodowe, politykę zagraniczna. Stosunki handlowe opierałyby sie na odpowiednich umowach. W tej dziedzinie Niemcy jako państwo najpotężniejsze ekonomicznie trzymałoby sie na uboczu, ażeby nie zakłócać rozwoju państw gospodarczo słabszych. Przewidziane byłyby również Wolne Miasta, mające swoje specjalne funkcje, m. in. reprezentacje kultury narodowej..."*

-Heinrich Himmler

także niezły ze mnie bajkopisarz... - są rzeczy na tym świecie których niektórzy nie są w stanie pojąć... ale są !
trzeba do wszystkie podejść obiektywnie jak naukowiec - nie mylić z "naukowcem" który pisze na zamówienie i wypowiada się bo tak chce góra - obiektywność  to podstawa a to co Obserwatorze właśnie zrobiłeś.. to to :
http://www.moc2.pl/allfiles/uploads/130 … e-Dyer.jpg
bo nie możesz zakładać, że znasz całą historię...

2,575

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

NOSTRADAMUS to chyba przewidział cytat z bibuły bardzo mądrze napisany .....




Darek Furmaniuk

Dr Krassimir Petrov
I. Ekonomia imperiów
Państwo narodowe opodatkowuje własnych obywateli; imperium opodatkowuje inne państwa narodowe. Historia imperiów, od hellenistycznego i rzymskiego po osmańsko-tureckie i brytyjskie, poucza nas, że ekonomicznym fundamentem każdego bez wyjątku imperium jest opodatkowanie innych narodów. Zdolność imperium do narzucania podatków zawsze opiera się na lepszej i silniejszej gospodarce, a w konsekwencji – na lepszym i silniejszym wojsku. Część podatków ściąganych od poddanych szła na podnoszenie stopy życiowej obywateli imperium; część zaś służyła dalszemu wzmacnianiu dominancji militarnej niezbędnej do egzekwowania owych podatków.

Historycznie rzecz biorąc, kraje podporządkowane składały daniny w rozmaitych formach – zwykle w złocie i srebrze tam, gdzie kruszce te miały walor pieniądza, ale nieraz także w postaci niewolników, żołnierzy, ziemiopłodów, bydła czy innych produktów i surowców naturalnych, w zależności od tego, jakich dóbr gospodarczych imperium żądało a kraj podwładny był w stanie dostarczyć. Dawniej opodatkowanie na rzecz imperium miało zawsze formę bezpośrednią: państwo podporządkowane przekazywało te dobra gospodarcze wprost do imperium.

W XX wieku, po raz pierwszy w historii, Ameryce udało się opodatkować świat nie wprost – za pośrednictwem inflacji. Zamiast bezpośrednio domagać się podatku, jak czyniły to wszystkie poprzednie imperia, USA rozprowadziły po świecie, w zamian za towary, własną walutę bez pokrycia – dolary – z zamiarem późniejszego doprowadzenia do ich inflacji i dewaluacji. To z kolei umożliwiało odkupienie każdego następnego dolara za mniejszą ilość dóbr – właśnie owa różnica [między ilością dóbr importowanych a eksportowanych] stanowiła imperialny podatek spływający do Stanów Zjednoczonych. A oto, jak do tego doszło.

W początkach XX wieku gospodarka USA uzyskała dominującą pozycję w świecie. Dolar amerykański był wówczas ściśle związany ze złotem, toteż jego wartość ani nie rosła, ani nie malała, lecz była wciąż równa tej samej ilości złota. Wielki Kryzys, z poprzedzającą go inflacją w latach 1921 – 1929 oraz napęczniałymi deficytami budżetowymi w latach następnych, pokaźnie zwiększył ilość waluty w obiegu – dalsze utrzymywanie jej pokrycia w złocie stało się niemożliwe. To skłoniło Roosevelta do zniesienia w 1932 r. sprzężenia między wartością dolara a wartością złota. Aż do tego momentu USA mogły co prawda dominować w gospodarce światowej, ale, w sensie ekonomicznym, nie były jeszcze imperium. Stała wartość dolara i jego wymienialność na złoto nie pozwalała Amerykanom ekonomicznie wykorzystywać innych krajów.

Amerykańskie imperium w sensie ekonomicznym narodziło się w Bretton Woods w 1945 r. Wprawdzie dolar nie był już w pełni wymienialny na złoto, ale ową wymienialność na złoto zagwarantowano rządom innych państw – i tylko im. Tym samym dolar stał się walutą rezerwową całego świata. Było to możliwe, ponieważ w czasie II wojny światowej Stany Zjednoczone zaopatrywały aliantów żądając zapłaty w złocie, dzięki czemu zgromadziły u siebie znaczną część światowych zasobów tego kruszcu. Imperium nie mogłoby zaistnieć, gdyby, zgodnie z postanowieniami z Bretton Woods, podaż dolara pozostała ograniczona i nie przekraczała wartości dostępnego złota. Umożliwiałoby to pełną wymianę dolarów z powrotem na złoto. Jednak polityka „armaty i masła” z lat sześćdziesiątych miała typowy charakter imperialny: podaż dolara zwiększano nieustannie, żeby finansować wojnę w Wietnamie i projekt „wielkiego społeczeństwa” L. B. Johnsona. Większość owych dolarów trafiała za granicę w zamian za towary sprzedawane do USA bez szans na odkupienie ich po tej samej cenie. Wzrost zasobów dolarowych zagranicy wywoływany przez nieustanny deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych był równoznaczny z opodatkowaniem – z klasycznym podatkiem inflacyjnym nakładanym przez dany kraj na własnych obywateli, tyle że tym razem był to podatek inflacyjny nałożony przez USA na resztę świata.

Kiedy zagranica zażądała w latach 1970-1971 wymiany posiadanych dolarów na złoto, 15 sierpnia 1971 rząd USA ogłosił niewypłacalność. Wprawdzie opinię publiczną karmiono frazesami o „zerwaniu więzi między dolarem a złotem”, ale w rzeczywistości odmowa spłaty w złocie była aktem bankructwa rządu Stanów Zjednoczonych. W gruncie rzeczy USA ogłosiły się wtedy imperium. Wyciągnęły z reszty świata ogromną ilość dóbr, nie mając zamiaru ani możliwości ich zwrócić, a bezsilny świat musiał się z tym pogodzić – świat został opodatkowany i nic nie mógł na to poradzić.

Od tego momentu, aby Stany Zjednoczone mogły utrzymać status imperium i nadal ściągać podatki, reszta świata musiała w dalszym ciągu akceptować – jako zapłatę za dobra ekonomiczne – stale tracące na wartości dolary. Musiała też gromadzić ich coraz więcej. Trzeba było więc dać światu jakiś powód do gromadzenia dolarów, a powodem tym stała się ropa.

Gdy coraz wyraźniej było widać, że rząd USA nie zdoła wykupić swych dolarów płacąc za nie złotem, zawarł on w latach 1972-73 żelazną umowę z Arabią Saudyjską: USA będą wspierać władzę królewskiej rodziny Saudów, a w zamian za to kraj ten będzie sprzedawał ropę wyłącznie za dolary. Śladem Arabii Saudyjskiej miała podążyć reszta państw OPEC. Ponieważ świat musiał kupować ropę od arabskich krajów naftowych, utrzymywał rezerwy dolarowe, aby mieć czym za nią płacić. Świat potrzebował coraz więcej ropy, a jej ceny szły stale w górę, toteż popyt na dolary mógł tylko wzrastać. Wprawdzie dolarów nie można już było wymienić na złoto, ale za to stały się one wymienialne na ropę naftową.

Sens ekonomiczny wspomnianej umowy sprowadzał się do tego, że dolar miał pokrycie w ropie naftowej. Dopóki tak było, świat musiał gromadzić coraz większe sumy dolarów, ponieważ były one niezbędne, aby móc kupić ropę. Tak długo jak dolar był jedynym dopuszczalnym środkiem płatności za ropę, miał on zagwarantowaną dominację w świecie, a amerykańskie imperium mogło dalej ściągać podatki z całego świata. Gdyby dolar, z jakiegokolwiek powodu, stracił pokrycie w ropie naftowej, amerykańskie imperium przestałoby istnieć. Trwanie imperium wymagało więc, aby ropa była sprzedawana wyłącznie za dolary. Wymagało ponadto, aby rezerwy ropy pozostawały rozproszone pomiędzy osobne, suwerenne państwa nie dość silne politycznie bądź militarnie, żeby móc żądać zapłaty za ropę w jakiejś innej formie. Gdyby ktoś zażądał innej zapłaty, należało go przekonać do zmiany zdania – poprzez naciski polityczne albo środkami militarnymi.

Człowiekiem, który faktycznie zażądał za ropę zapłaty w euro był, w 2000 r., Saddam Hussein. W pierwszej chwili jego życzenie zostało wyśmiane, później było lekceważone, ale kiedy stawało się coraz jaśniejsze, że jego zamiary są poważne, zaczęto wywierać na niego polityczną presję, aby zmienił zdanie. Kiedy również inne kraje, takie jak Iran, zażyczyły sobie zapłaty w innych walutach, przede wszystkim w euro i w jenach, dolar znalazł się w realnym niebezpieczeństwie. Taka sytuacja wymagała akcji karnej. W Bushowskiej operacji „Szok i Przerażenie” w Iraku nie chodziło o nuklearny potencjał Saddama, o obronę praw człowieka, o propagowanie demokracji, ani nawet o zagarnięcie pól naftowych; chodziło o obronę dolara, a tym samym – amerykańskiego imperium. Chodziło o pokazanie światu, że każdy kto zażąda zapłaty za ropę w walucie innej niż dolar USA, będzie przykładnie ukarany.

Wielu krytykowało Busha za to, że wszczął wojnę, aby zająć irackie pola naftowe. Krytycy ci jednak nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego Bushowi zależało na zajęciu owych złóż – przecież mógł po prostu wydrukować puste dolary i uzyskać za nie tyle ropy, ile tylko mu było potrzeba. Musiał więc mieć inny powód do inwazji na Irak.

Historia uczy, że imperium ma dwa uzasadnione powody do toczenia wojen: (1) w obronie własnej; albo (2) aby uzyskać poprzez wojnę jakieś korzyści. W każdym innym wypadku, co po mistrzowsku wykazał Paul Kennedy w „The Rise and Fall of the Great Powers”, wysiłek wojenny wyczerpie jego zasoby ekonomiczne i przyczyni się do jego rozpadu. Mówiąc językiem ekonomicznym, aby imperium wszczęło i prowadziło wojnę, korzyści muszą przewyższać koszty militarne i społeczne. Korzyści z opanowania irackich złóż ropy z trudem usprawiedliwiają długofalowe, rozłożone na wiele lat koszty operacji wojskowej. Bush musiał natomiast uderzyć na Irak, aby bronić swego imperium. Potwierdzają to fakty: w dwa miesiące od momentu inwazji, program „Ropa za żywność” został wstrzymany, irackie konta prowadzone w euro przestawione z powrotem na dolary, a ropa znów była sprzedawana wyłącznie za walutę USA. Przywrócono globalną supremację dolara. Bush triumfalnie zstąpił z myśliwca i obwieścił pomyślne zakończenie misji – udało mu się obronić dolara, a wraz z nim – amerykańskie imperium.

II. Irańska Giełda Naftowa
Władze Iranu w końcu opracowały ostateczną broń „jądrową”, która może błyskawicznie unicestwić system finansowy leżący u podstaw amerykańskiego imperium. Tą bronią jest Irańska Giełda Naftowa, której inaugurację planowano na marzec 2006 [otwarcie giełdy opóźniło się, ale ma nastąpić w najbliższym czasie - przyp. red.]. Ma ona być oparta na mechanizmie handlu ropą rozliczanym w euro. W kategoriach ekonomicznych projekt ten stanowi znacznie większą groźbę dla hegemonii dolara niż wcześniejsze posunięcie Saddama. W ramach transakcji giełdowych bowiem każdy chętny będzie mógł kupić albo sprzedać ropę za euro, bez żadnego pośrednictwa dolara. Możliwe, że w takiej sytuacji prawie wszyscy chętnie przyjmą system rozliczeń w euro.

Europejczycy, zamiast kupować i trzymać dolary, aby zabezpieczyć swe płatności za ropę, będą mogli płacić własną walutą. Przejście na rozliczenia w euro w transakcjach naftowych nadałoby euro status światowej waluty rezerwowej – z korzyścią dla Europejczyków, z niekorzyścią dla Amerykanów.

Chińczycy i Japończycy będą szczególnie zainteresowani nową giełdą, gdyż umożliwi im drastyczne zmniejszenie swych ogromnych rezerw dolarowych i ich dywersyfikację, co będzie dla nich ochroną przed następstwami deprecjacji dolara. Część posiadanych dolarów będą chcieli nadal zatrzymać; drugiej części być może w ogóle się pozbędą; trzecią część zachowają na pokrycie dolarowych płatności w przyszłości, tym razem już bez odnawiania tych rezerw, a przechodząc stopniowo na rezerwy w euro.

Rosjanie mają żywotny interes ekonomiczny w przejściu na euro – większość wymiany handlowej prowadzą właśnie z krajami europejskimi, z krajami – eksporterami ropy naftowej, z Chinami oraz z Japonią. Przejście na rozliczeniach w euro natychmiast uwidoczni się w handlu z pierwszymi dwoma blokami, a z czasem także ułatwi handel z Chinami i Japonią. Ponadto Rosjanie, zdaje się, z niechęcią trzymają dolary, które tracą na wartości, skoro ich nowym objawieniem jest rozliczanie się w złocie. Poza tym, w Rosji odżył nacjonalizm, i jeśli przejście na euro miałoby być dotkliwym ciosem dla Ameryki, z przyjemnością go zadadzą i będą z satysfakcją się przyglądać, jak imperium krwawi.

Arabskie kraje eksportujące ropę chętnie będą przyjmować euro jako środek dywersyfikacji ryzyka wobec piętrzących się gór dewaluujących się dolarów. Te kraje także, podobnie jak Rosja, handlują przede wszystkim z krajami Europy, a zatem będą preferować walutę europejską, zarówno ze względu na jej stabilność, jak i dla ograniczenia ryzyka walutowego, nie mówiąc już o motywie ideologicznym – dżihadzie przeciwko Niewiernemu Wrogowi.

Tylko Brytyjczycy znajdą się między młotem a kowadłem. Ze Stanami Zjednoczonymi łączy ich wieczne strategiczne partnerstwo, ale równocześnie naturalnie ciążą ku Europie. Jak dotąd mieli wiele powodów, aby trzymać z tym, który wygrywa. Kiedy jednak zobaczą, że ich blisko stuletni partner upada, czy będą wytrwale trwać u jego boku, czy też go dobiją? Nie należy jednak zapominać, że obecnie dwie wiodące giełdy naftowe to nowojorski NYMEX i londyńska Międzynarodowa Giełda Ropy Naftowej (International Petroleum Exchange – IPE), obie praktycznie w rękach Amerykanów. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że Brytyjczycy będą musieli pójść na dno razem z tonącym okrętem, w przeciwnym bowiem razie strzeliliby sobie w nogi, szkodząc własnym interesom na londyńskiej IPE. Warto zauważyć, że bez względu na retorykę objaśniającą powody utrzymania funta szterlinga, Brytyjczycy nie przeszli na euro najprawdopodobniej właśnie dlatego, że sprzeciwiali się temu Amerykanie: gdyby tak się stało, londyńska IPE musiałaby się przestawić na euro, tym samym zadając śmiertelną ranę dolarowi i strategicznemu partnerowi Wielkiej Brytanii. W każdym razie bez względu na to, co postanowią Brytyjczycy, jeśli Irańska Giełda Naftowa nabierze tempa, liczące się siły interesu – europejskie, chińskie, japońskie, rosyjskie i arabskie – z zapałem przyjmą w rozliczeniach euro, a wówczas los dolara będzie przypieczętowany. Amerykanie nie mogą do tego dopuścić, i użyją, jeśli zajdzie konieczność, szerokiego wachlarza strategii, aby powstrzymać lub zahamować funkcjonowanie planowanej giełdy:
* Sabotaż giełdy – mógłby polegać na wprowadzeniu wirusa komputerowego, ataku na sieć, system łączności lub serwery, rozmaitych naruszeniach bezpieczeństwa serwerów, albo też na zamachu bombowym na główne i pomocnicze obiekty giełdy w stylu 11 września.
* Zamach stanu – zdecydowanie najlepsza strategia długoterminowa, jaką dysponują Amerykanie.
* Wynegocjowanie takich warunków i ograniczeń prowadzenia giełdy, które będą do przyjęcia dla USA – inne znakomite rozwiązanie dla Amerykanów. Oczywiście, rządowy zamach stanu jest strategią wyraźnie preferowaną, gdyż zagwarantowałby, że giełda wcale nie będzie funkcjonować, a więc niebezpieczeństwo dla amerykańskich interesów będzie zażegnane. Gdyby jednak próby sabotażu czy zamachu stanu się nie powiodły, wówczas negocjacje byłyby z pewnością najlepszą dostępną opcją. * Wspólna rezolucja wojenna ONZ – tę będzie bez wątpienia trudno uzyskać, zważywszy na interesy wszystkich pozostałych państw członkowskich Rady Bezpieczeństwa. Gorączkowa retoryka o tym, jak to Irańczycy opracowują broń jądrową niewątpliwie ma na celu utorowanie drogi do tego typu działań.
* Jednostronne uderzenie nuklearne – to byłby straszliwy wybór strategiczny, z tych samych względów, co strategia następna – jednostronna wojna totalna. Do wykonania tej brudnej roboty Amerykanie prawdopodobnie posłużyliby się Izraelem.
* Jednostronna wojna totalna – to jawnie najgorszy możliwy wybór strategiczny. Po pierwsze, zasoby wojskowe USA zostały już nadwerężone przez dwie poprzednie wojny. Po drugie, Amerykanie jeszcze bardziej zraziliby do siebie inne silne narody. Po trzecie, państwa posiadające największe rezerwy dolarowe mogłyby się zdecydować na cichą zemstę w postaci pozbycia się swoich gór dolarów, tym samym utrudniając Stanom Zjednoczonym dalsze finansowanie ich ambitnych wojowniczych planów. Po czwarte wreszcie, Iran ma strategiczne sojusze z innymi silnymi narodami, co mogłoby doprowadzić do ich zaangażowania się w wojnę; mówi się, że Iran ma takie przymierze z Chinami, Indiami i Rosją, znane pod nazwą Szanghajskiej Grupy Współpracy, a także osobny pakt z Syrią.

Bez względu na to, która strategia zostanie wybrana, z czysto ekonomicznego punktu widzenia można stwierdzić, że o ile Irańska Giełda Naftowa nabierze rozpędu, główne potęgi gospodarcze z zapałem zaczną z niej korzystać, a to pociągnie za sobą zgon dolara. Upadanie dolara dramatycznie przyspieszy amerykańską inflację i stworzy presję na dalszy wzrost długoterminowych stóp procentowych w USA. W tym momencie Bank Rezerwy Federalnej znajdzie się między Scyllą a Charybdą – między groźbą deflacji a hiperinflacji – i będzie musiał pospiesznie albo zażyć swoje „klasyczne lekarstwo” deflacyjne, polegające na podniesieniu stóp procentowych, co wywoła poważną depresję gospodarczą, zapaść na rynku nieruchomości oraz załamanie się rynku obligacji, akcji i walorów pochodnych, a w następstwie – totalny krach finansowy, albo, alternatywnie, wybrać wyjście weimarskie, czyli inflacyjne, a więc utrzymać na siłę oprocentowanie obligacji długoterminowych, odpalić „helikoptery” i „zatopić” rynek powodzią dolarów, ratując przed bankructwem liczne fundusze długoterminowe (LTCM) i wywołując hiperinflację.

Austriacka teoria pieniądza, kredytu i cykli gospodarczych uczy nas, że pomiędzy ową Scyllą a Charybdą nie ma rozwiązania pośredniego. Prędzej czy później system monetarny musi się przechylić w jedną lub w drugą stronę, co zmusi Rezerwę Federalną do podjęcia decyzji. Głównodowodzący Ben Bernanke (nowy prezes Fed – przyp. red.), renomowany znawca Wielkiego Kryzysu i wprawny pilot śmigłowca „Black Hawk”, bez wątpienia wybierze inflację. „Helikopterowy Ben” nie pamięta wprawdzie America’s Great Depression Rothbarda, ale dobrze zapamiętał lekcje płynące z Wielkiego Kryzysu i zna niszczycielskie działanie deflacji. Maestro nauczył go, że panaceum na każdy problem finansowy jest wywołanie inflacji, choćby się paliło i waliło. Uczył on nawet Japończyków własnych niekonwencjonalnych metod zwalczania deflacyjnej pułapki płynności. Podobnie jak jego mentorowi, marzy mu się przezwyciężenie „zimy Kondratiewa”. Żeby nie dopuścić do deflacji, ucieknie się do drukowania pieniędzy; odwoła wszystkie helikoptery z 800 zamorskich baz wojskowych USA; a jeśli będzie trzeba, nada stałą wartość pieniężną wszystkiemu, co mu się nawinie. Jego ostatecznym dokonaniem będzie hiperinflacyjna destrukcja amerykańskiej waluty, z której popiołów powstanie nowa waluta rezerwowa świata – barbarzyński relikt zwany złotem.

2,576

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Witam, do kgx07, bardzo interesujący fragment książki przetoczyłeś, przedstawia „problem” dolara w światowej gospodarce. Jest takie powiedzenie, że amerykanie nie maja w świecie przyjaciół, mają tylko interesy. Ten fragment pokazuje, jak Ameryka traktują swoich „przyjaciół”, są dla niej narzędziem do realizacji własnych celów, a polska nie widzi, że jest zwykłym przedmiotem w rękach swojego amerykańskiego wielkiego brata. Co do Brytyjczyków, no cóż, nie weszli do strefy euro nie tylko ze względu na naciski amerykanów jak pisze autor cytowanej ksiązki, ale też dlatego, że w strefie euro dominują tzw., gospodarki mocno zindustrializowane oparte na przemyśle ciężkim, maszynowym, samochodowym, stalowym. Brytyjska gospodarka ma troszkę inny charakter, tam dominują usługi, szczególnie rozwinięte są usługi bankowe, nawet angielski przemysł motoryzacyjny, który jest cieniem samego siebie pozostaje w rękach niemieckich. Tak więc, najzwyczajniej na wymianie handlowej z resztą strefy euro Brytyjczycy wyszli by może nieco lepiej od Hiszpanów, dlatego do „Euro” nie wchodzą. Kolejna sprawa do sentyment do funta, który niegdyś był synonimem supremacji brytyjskiej, ten „relikt” historii, z którego Anglicy są dumni, nadal utrzymuje relatywnie wysoką wartość na światowych rynkach, choć nie jest już tak mocny i ważny jak kiedyś. O kryzysie weimarskim, hiperinflacji, funcie, dolarze i wojnie odsyłam do ciekawej książki historycznej Adama fergusona –„Kiedy pieniądz umiera”.

2,577

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

http://ostrzezenie.wordpress.com/

2,578

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

Do franekkropkabe, he smile, nie zrozumiałeś mnie do końca kolego, otóż współczesny charakter Unii Europejskiej nie wyrósł na korzeniach niemieckiego faszyzmu i wizji H. Himlera, ale na wizjach ludzi, którzy przeżyli na własne oczy tragedię II WŚ. Otóż chcę powiedzieć, że sygnatariuszami, ojcami założycielami lub idealistami, jak chcesz tak ich nazywaj, którzy przekuli ideały w realne rozwiązania byli np. Jean Monnet, Altiero Spineli, Robert Schuman, Konrad Adenauer, Joseph Bech czy  Paul - Henri Spaak. Pomijając przeszłość historyczną tych panów jak np. Konrada Adenauera, bo za chwilę napiszesz, że był członkiem nazistowskiej partii i w ten sposób narzucił europejskie rozwiązania swoim europejskim kolegom. To trzeba przyznać, że idea wspólnoty, miał na celu harmonijny rozwój gospodarczy i trwały pokój w Europie. Jeśli chodzi o czasy obecne i walutę „Euro”, to trzeba wspomnieć, że do jej powstania namawiały Niemcy głównie Francja, ponieważ Francuzi z obawy przed mogącą nadmiernie urosnąć i znów zagrozić Francji gospodarką Niemiec, przeforsowaly temat wspólnej waluty, która miał trzymać w ryzach niemiecką gospodarkę, aby Francuzi mogli kontrolować jej rozwój, a raczej zrównoważony rozwój francusko-niemieckiej gospodarki miał zagwarantować trwały pokój w Europie. Jednak chcę ci powiedzieć, że już raz w historii europy, istniała unia monetarna za czasów Napoleona, nie było dane jej długo istnieć, upadła, a oto historyczny cyt: „Wymyślona w Paryżu unia monetarna miała być najlepszym sposobem na zjednoczenie Europy pod protektoratem Francji. Jednak budując skomplikowany twór, zapomniano o rozrzutności południowców i prawach ekonomii”. Czyżby historia lubiła się powtarzać? Tak!? Jak najbardziej? Tak będzie i tym razem. Tylko, że dzisiaj Niemcy faktycznie są największymi beneficjentami wspólnoty europejskiej, a raczej niemieckie firmy, co nie znaczy, że za wszystkie bolączki południowców odpowiedzialna jest Angela Merkel. Bo o  rozrzutności greków krążą legendy. Poza tym Niemiecka gospodarka jak pokazują badania jest najbardziej wydajną, innowacyjną i konkurencyjną gospodarką w całej Europie a nie tylko w UE. Pozdrawiam.

2,579

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

banki się panoszą gdyż prawie każdy musi mieć konto aby tam przelano kase z wypłaty.dawniej wypłate przywożono i wypłacano w kasie zakładowej ,a teraz obracają kasą wszystkich ludzi ,grają na opcjach i towarach przez co spekulują rynkiem ,trzeba wrócić do starych zasad.wg.nostradamusa dolar ma kosztować tyle co papierek po cukierku ,kiedy to bedzie ?

2,580

Odp: Wiek XXI: wizje i przepowiednie. Wolna dyskusja i dociekania.

przytoczone   z  innej  strony         



wytransferowano z Polski do zagranicznych państw rekordowe 70 mld zł.

Posted by miziaforum w dniu Październik 28, 2013

Naczelna zasada kolonializmu XXI wieku: drenować ile się da kapitał państw podległych

Według szacunkowych wyliczeń w 2012 roku wytransferowano z Polski do zagranicznych państw rekordowe 70 mld zł. To niestety najbardziej odczuwalny efekt dotykającego nasz kraj neokolonializmu ekonomicznego.

Z roku na rok firmy i instytucje działające na terytorium Polski coraz więcej pieniędzy transferują z naszego kraju do swoich zagranicznych central. W 2010 było to 54 mld zł, w 2011 – 63 mld zł, a w ubiegłym roku aż 70 mld zł. Nie trzeba być wytrawnym ekonomistą, aby stwierdzić, że gdyby te pieniądze pozostały w Polsce, to nasz gospodarka wyglądałaby o wiele lepiej, nasze płace byłby o wiele wyższe, a perspektywy rozwoju bardziej optymistyczne.

Polska to dostarczyciel kapitału i taniej siły roboczej
Wspomniane miliardy, gdyby pozostałby w kraju, mogłyby nadal “pracować” na rzecz polskiej gospodarki. Niestety sytuacja jest zupełnie inna. Polska, tak jak większość państw w regionie, stała się ekonomiczną kolonią, dostarczycielem kapitału i taniej siły roboczej dla innych państw. Uzależnienie widać szczególnie w przynoszącym wielomiliardowe zyski sektorze bankowy. Zdecydowana większość banków działających na terytorium Polski należy dziś do zagranicznych właścicieli, którzy lwią część dochodów transferują do swoich central pod postacią np. “opłat za używanie loga banku-centali” czy opłat za “know-how”, zaś ich pracownicy zarabiają 3-4 razy mniej niż koledzy po fachu zza Odry.

Owoce polskiego wzrostu przejadane są we Frankfurcie, Londynie czy Paryżu

Mimo, że w ostatnich latach w naszej gospodarce nastąpił istotny progres, to plony tego rozwoju w znacznej części były lokowane na zagranicznych kontach. Odbiło się to na statystycznym wskaźniku kosztów związanych z zatrudnieniem w relacji do PKB. Wskaźnik ten pokazuje, jaka część wytworzonego PKB została przeznaczona na potrzeby ludzi w formie wynagrodzeń za pracę, składek emerytalno-rentowych i zdrowotnych oraz podatków na sfinansowanie tzw. konsumpcji zbiorowej, np. szkolnictwa i transportu publicznego, przychodni i szpitali itp. Generalnie zasada jest prosta: im wyższy udział kosztów związanych z zatrudnieniem w relacji do PKB danego kraju, tym większy panuje dobrobyt. W Szwajcarii do pracowniczych kieszeni i fiskusa trafia prawie 60 proc. PKB. W USA – ponad 55 proc. PKB, w Niemczech i większości państw Europy Zachodniej od 42 do 55 proc. PKB. Jak ten wskaźnik wygląda w Polsce? W 2008 r. wynosił 37,1 proc., a w ciągu kolejnych kilku lat obniżył się do zaledwie 36 procent (przedostatnie miejsce w Europie). Tak niski poziom wskaźnika oznacza, że ogromna część owoców wspomnianego wzrostu gospodarczego z ostatnich lat jest przejmowana przez zagraniczne firmy i transferowana do ich central ulokowanych we Frankfurcie, Londynie, Paryżu czy Madrycie