Witam forumowiczów nawet, jeśli temat nieco przycichł, to postaram się wnieść ducha rozmowy po to, by choć na chwilę ożywić dyskusję. Chciałbym w swoim wpisie zastanowić się nad bieżącą polityką i przyczynami kryzysu, które mają swoją przyczynę daleko bardziej wykraczającą poza świat pieniądza na Wall Street i skonfrontować obecne problemy (powierzchownie) z wizjami świata w tym stuleciu wg objawień Nostradamusa. To nie będzie obszerna praca, ale nie duża rozprawka, o kryzysie.
Współcześnie partie polityczne pełnią zgoła odmienną funkcję od partii działających choćby w XX wieku. Z pewnością noszą w sobie rys ideologiczny z tamtej epoki, ale wyzwania współczesnego świata skłaniają do przewartościowania własnych poglądów, które w oczach nie jednego polityka muszą być skostniałe, ponieważ wszystko jest płynne w tym świat, społeczeństwa, gospodarka. (O tym również szeroko pisze Zygmunt Bauman w swoich książkach odsyłam zainteresowanych). Z pewnością problemy trapiące współczesne partie polityczne są również płynne. Dzisiejszy kryzys ewoluuje i nie ma znamion krótkotrwałych, ale jest obciążony potężnym kredytem zaufania, którym świat obdarzył państwo. Obecnie to państwo jest dysfunkcjonalne i nie potrafi sobie radzić jako dłużnik z zaciągniętym kredytem (Trochę wcześniej o tym pisałem). Tym kredytem jest nowoczesność, a raczej skok do nowoczesności, w którym instytucja państwa na własne życzenie mocno dała się „okroić” z wcześniej przysługujących jemu przymiotów, te cechy to jasny podział na scenie politycznej oraz wcześniej przypisany elektorat, który bez większych trudności identyfikował się z hasłami politycznymi poszczególnych partii. Jak również trwała zdolność państwa do radzenia sobie z wyzwaniami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Trudno jest dzisiaj nie przyznać racji tym, którzy w dobie globalizacji przypisują państwu niemoc w próbie budowania własnego modelu państwa tak, jak miało to miejsce we wcześniejszym wieku. Państwa zachodu po odejściu od polityki kolonialnej, która pozwalała jak pisze Z. Bauman - eksportować nadwyżki siły roboczej poza granice własnego państwa minęły wraz z upadkiem epoki kolonialnej w latach 60 XX wieku. Te nadwyżki państwo musiało uspołecznić i wrzucić w krwioobieg życia gospodarczego, aby ten system, mógł pracować bez żadnej opcji rewolucyjnej. Państwo musiało zbudować na nowo model gospodarki uspołecznionej.
Paradoksalnie twórcami nowego modelu gospodarczego stały się w europie partie chadeckie, a nie szeroko rozumiana lewica. Nowa gospodarka miała być oparta na humanizmie, wartościach protestanckiego etosu pracy i szeroko rozumianych chrześcijańskich korzeni, do których Europa ostatnio często się odwołuje. Ta nowa jakość w zarządzaniu państwem i gospodarką sprawiła szczególnie w czasach zimnowojennych, że człowiek niezależnie od stanu posiadania czy urodzenia może w pełni korzystać z praw politycznych, ponieważ mając zagwarantowane poczucie bezpieczeństwa może myśleć o sprawach wyższego rzędu np. polityka, kultura, religia itp. Wartością, bowiem nadrzędną w nowej filozofii państwa było pełne zatrudnienie i budowa odpowiedzialnego za losy swoje i państwa społeczeństwa obywatelskiego. Ten model cieszył się powszechnym zaufaniem obywatela do państwa i jego instytucji jak również spełniał pokładane nadzieje państwa do obywatela. Ten model potrafił przetrwać różne zawirowania w XX wieku i różne kryzysy. Jednak rozpad państw bloku tzw., komunistycznego przyczynił się do nadania nowego, jeszcze silniejszego impetu w budowie globalnej gospodarki rynkowej, której filarem stał się „wędrujący kapitał”, zdolny budować lub niszczyć modele gospodarki ograniczające swobodny rozwój i przedsiębiorczość. Gdzie państwo będzie mocno ograniczone w swej arbitralności i aktywności.
Nadal pozostało kilka niechlubnych przykładów państw, w których jednostka jest instytucjonalnie terroryzowana, takimi państwami są. Chiny, Białoruś lub bardziej skrajny przykład Korea płn, gdzie społeczeństwo jest częścią folwarku ,którego państwo jest właścicielem. Współczesny instytucjonalny „terror” stosowany przez prawo, a nadany przez państwo jest podyktowany strachem przed nieobliczalnością globalnej gospodarki wolnej od jakichkolwiek regulacji. Owszem są podejmowane próby nadania ram prawnych i różnych innych form ucywilizowania przepływu pieniądza, szczególnie tego szkodliwego, bo spekulacyjnego, nietworzącego nowych miejsc pracy, a nastawionego na szybki zysk, często stojący w opozycji do potrzeb i oczekiwań danej gospodarki. Jednakże chcąc budować model gospodarczy wolny od „nacisków” wędrującego kapitału, świat zaczyna paradoksalnie dzielić się na państwa skupione w organizacjach o różnych nazwach (UE, ASEAN, NAFTA itp.) Trudno jest jednoznacznie określić, jaki będzie tego dalekosiężny efekt.
W przypadku Unii Europejskiej widać jak na dłoni, że budowany dobrobyt przez pół wieku w ramach różnych form uspołecznienia gospodarczego, dzisiaj zaczyna trzeszczeć w podstawach, na, których to był przecież budowany. Te podstawy to swobodny przepływ kapitału, ludzi i towarów. Złote zasady wyrosłe na gruncie gospodarki rynkowej zaczynają rujnować model socjalny w Europie i tym samym wykluczać coraz bardziej najsłabszych obywateli poza nawias czynnego uczestnictwa w polityce. To, co zrodziło kryzys niemożności radzenia sobie z czynnikami zewnętrznymi jak wolna konkurencja, swobodny przepływ siły roboczej czy koszty pracy, które w największy sposób przyczyniają się do ucieczki miejsc pracy i wpływają na rosnący dług publiczny, pogrąża państwa. Ponieważ „społeczeństwa dobrobytu” przyzwyczajone do szerokiej oferty ze strony tegoż państwa (różne świadczenia, bezpieczeństwo publiczne, pewne zatrudnienie), nie chcą tak po prostu zrezygnować z tych wartości, które budowano przez dziesięciolecia. Państwu przyszło zatem, istnieć w niebezpiecznych czasach, niebezpiecznych z kilku powodów: czynniki zewnętrzne stale oddziaływujące na państwo i jego wewnętrzny charakter, czynnik wewnętrzny stwarzający zagrożenie różnych form niezadowolenia społecznego, mogącego przekształcić się w otwartą rewolucję (coś czego państwo nie znosi, bo to zakłóca ustalony porządek).
Wreszcie człowiek, żyjąca jednostka, której atrybutem w uspołecznionej gospodarce rynkowej stała się spójność i integralność społeczna i jako silny i zwarty „organizm” potrafiła skutecznie artykułować swoje potrzeby, co przyczyniało się do poprawy pracy jakości państwowych instytucji, a także do myślenia jednostki o państwie w kategoriach „państwo to ja”, ponieważ „ja” mam wpływ na kształt i jakość państwa. Obecnie w niektórych państwach zachodu, gdzie kryzys ma bardziej ponure oblicze, poddane zostało w wątpliwość zaufanie społeczeństwa do państwa i jego instytucji. Człowiek staje w obliczu kryzysu, który obezwładnia go z każdej strony. Sam człowiek, nie mogąc liczyć na pomoc państwa i jego instytucji, staje się bezradny jak dziecko. Solidarność społeczna, która była filarem krajów zachodu załamuje się i degeneruje jednostkę, sprawia, że alienuje się ona i przyczynia się do rozkładu społeczeństwa jako całości, co do tej pory było wartością, teraz stało się rysą, pęknięciem, które może pociągnąć za sobą lawinę negatywnych zachowań mogących od wewnątrz rozsadzać państwo, zmuszając je do zmiany ustalonego porządku. Przeorientowanie gospodarki na wolną i otwartą na kapitał zewnętrzny i grę rynkową, zmusi państwo do wyprzedaży tych przedsiębiorstw, które były w jego rękach i budowały zaufanie jednostki do niego (państwa). Przez brak jakichkolwiek osłon i regulacji, człowiek jest narażony na grę rynkową, którą steruje niewidzialna ręka rynku i mocno ograniczony zakres regulacji. Człowiek w obliczu potężnego wyzbytego z „wartości” kapitału międzynarodowego jest NICZYM i w konfrontacji z nim, skazany jest na porażkę.
Antidotum na te bolączki jest wspólnota europejska, „zdrowa” i mocna instytucjonalnie, ponieważ łącząc się w jeden duży podmiot o charakterze międzynarodowym złożonym z kilkunastu państw, może aktywnie uczestniczyć, ba nawet narzucać światu swoje wartości, jednak tylko wtedy, kiedy mechanizmy decyzyjne i normatywne, będą ze sobą w pełni kompatybilne w przeciwnym razie, wizja rozpadu europy i wartości, na których została zbudowana ulegnie destrukcji, a chaos gospodarczy i międzynarodowy terroryzm szybko przekształci się w wojnę, którą Europa w wizjach Nostradamusa przegrała. Świat będzie inny, ale ci, co przeżyją, zapamiętają największy holocaust w dziejach świata. Bowiem jak pisał Hobbes będzie to „Wojna wszystkich ze wszystkimi”.
W ten sposób nie można zbudować bezpieczeństwa, dlatego uważam, że wyzwaniami, jakie przed społeczeństwem stoją to powtórny zwrot w stronę silnego instytucjonalnie państwa z silną, nowoczesną gospodarką wolną od gry spekulacyjnej gwarantującej pewność i bezpieczeństwo społeczeństwu. Bo kto jak nie państwo stanie po naszej stronie?
A teraz czekam na słowa krytyki .